Reklama

Są takie momenty w rodzicielstwie, kiedy bezsilność ściska gardło i nie wiadomo, co powiedzieć. Tymczasem eksperci wskazują jedno zdanie, które w sekundę zmienia napięcie w bliskość i naprawdę działa.

Reklama

„Niezależnie od tego, czy chodzi o malucha rzucającego zabawką, tupiącego ucznia, nastolatka przewracającego oczami, czy dorosłego obwiniającego cię za dawne błędy, nasza reakcja w tych napiętych momentach może zaostrzyć konflikt lub przynieść spokój” − pisze psycholog Jeffrey Bernstein dla psychologytoday.com.

Dlaczego jedno zdanie ma taką moc

Pamiętam, jak kiedyś moja córka wpadała w złość o najmniejszy drobiazg. Były krzyki, tupanie nogami, trzaskanie drzwiami. Ja też podnosiłam głos, bo nie wiedziałam, jak inaczej zareagować. Do czasu, aż przeczytałam rady specjalistów, którzy wyjaśniali, że dzieci w chwilach furii najbardziej potrzebują poczucia zrozumienia. To wtedy spróbowałam wypowiedzieć to jedno zdanie: „Widzę, że jesteś teraz zdenerwowana. Jestem tu dla ciebie”.

Nie powiem, że od razu uwierzyłam w jego moc. Ale kiedy usłyszałam własne słowa i zobaczyłam reakcję córki, poczułam, że to coś innego niż zwykłe: „Uspokój się” czy „Nie przesadzaj”. Ona spojrzała na mnie zaskoczona, a po chwili po prostu się przytuliła.

To nie magia, to psychologia

Jak pisze psycholog Jeffrey Bernstein, to zdanie działa, bo spełnia trzy funkcje jednocześnie. Po pierwsze – potwierdza emocje dziecka. Dzieci często czują się niezrozumiane i wtedy jeszcze mocniej okazują gniew. Samo usłyszenie, że widzę ich złość, sprawia, że napięcie opada. Po drugie – daje poczucie bezpieczeństwa. Zamiast stawiać się w roli surowego rodzica, staję się kimś, kto towarzyszy. Po trzecie – otwieram przestrzeń na kontakt. Nie mówię: „Musisz się uspokoić”, tylko pokazuję: „Możesz na mnie liczyć”.

To wcale nie znaczy, że pozwalam na wszystko. Obecność i bliskość nie równa się przyzwoleniu na złe zachowanie. Ale kiedy emocje opadną, łatwiej porozmawiać o granicach i zasadach. Zauważyłam też, że córka coraz częściej sama mówi: „Mamo, jestem wkurzona”, zamiast rzucać się z krzykiem. To ogromna zmiana w naszej relacji.

Jak wykorzystać to w codzienności

Nie zawsze pamiętam o tym zdaniu, bo rodzicielstwo to nie bajka. Zdarza mi się stracić cierpliwość. Ale im częściej je powtarzam, tym naturalniej mi przychodzi. To trochę jak mantra – krótkie, proste słowa, które wprowadzają spokój nie tylko u dziecka, ale i we mnie.

Jeśli macie w domu malucha, przedszkolaka czy nastolatka, spróbujcie. Powiedzcie: „Widzę, że jesteś zdenerwowany/zły/smutny. Jestem tu dla ciebie”. Dzieci różnie reagują, ale zwykle po chwili poczujecie, że napięcie słabnie. To zdanie działa też w innych relacjach – w małżeństwie, w pracy, w przyjaźni. Bo każdy z nas potrzebuje, żeby ktoś zauważył nasze emocje i nie oceniał, tylko po prostu był obok.

Z perspektywy mamy mogę powiedzieć, że odkąd zaczęłam używać tych słów, kłótnie w domu trwają krócej, a zamiast trzaskania drzwiami częściej widzę wyciągnięte ramiona. I choć brzmi to prosto, w praktyce okazuje się prawdziwą siłą w codziennym życiu rodziny.

Źródło: psychologytoday.com

Reklama

Zobacz też: Te dzieci są zaradne i odporne na stres. Ich rodzice robią 7 rzeczy od maleńkości

Reklama
Reklama
Reklama