150 zł za godzinę korepetycji i nie ma zmiłuj. Syn jest ważniejszy, a włosy sama pofarbuję
Korepetytorzy nie mają litości? 150 zł za godzinę to dziś norma, choć jeszcze niedawno wydawało się fanaberią. Marta opowiada nam, z czym mierzą się rodzice.

Ceny korepetycji szybują w górę
W naszej redakcji pojawia się coraz więcej wiadomości od rodziców, którzy próbują znaleźć w domowym budżecie miejsce na edukację dzieci. Tym razem napisała Marta, mama piątoklasisty. „150 zł za godzinę korepetycji i nie ma zmiłuj. Takie ceny mamy w Warszawie” – zaczyna swój list.
„A każda złotówka idzie na korki z matematyki, bo nie chcę, żeby został w tyle”. Syn Marty od podstawówki ma problemy ze ścisłymi tematami. Do tego dochodzi basen, angielski i piłka nożna.
Nie mam wyboru
Jeszcze kilka lat temu korepetycje były dodatkiem. Dziś stają się koniecznością. Pani Marta przyznaje, że do tej pory próbowała wspierać syna sama – pomagała przy zadaniach, szukała materiałów w internecie. „Nie chodzi o to, że mi szkoda pieniędzy na dziecko. Chodzi o to, że system szkolny jest tak zorganizowany, że bez prywatnych lekcji wiele dzieci sobie nie radzi” – pisze.
„Zaczęłam więc szukać nauczyciela. Wszędzie podobne ceny: 140, 150, nawet 170 zł za godzinę. Nie ma wyboru – albo płacisz, albo dziecko będzie zbierać jedynki”.
Kosztem własnych potrzeb
W jej wiadomościach pobrzmiewa frustracja, ale też ogromna troska. „Chciałabym po pracy pójść do fryzjera, na pilates, przeczytać książkę. A tymczasem siedzę nad zadaniami i kombinuję, skąd wziąć na korepetycje. Włosy sama pofarbuję, fryzjer poczeka. Syn jest ważniejszy”.
Marta kończy swój mail wzruszającymi słowami: „Nie narzekam na syna i jego braki, tylko na system. Boję się, że jeśli odpuszczę, nie dogoni swoich kolegów”.
Kilka słów od redaktorki
Podobne opowieści słyszę na placu zabaw przy naszym przedszkolu. Logopeda to minimum 800 zł. Zajęcia w państwowej poradni? Nikt nie zna nikogo, kto by się tam dostał – miejsc za mało, dzieci za dużo. Do tego plastyka, języki, zajęcia sportowe. Dzieci rozmawiają między sobą i chcą próbować nowych rzeczy, a rodzice – oczywiście – kombinują, planują i liczą.
I choć widzę, że moi znajomi biorą to na klatę, bez narzekania, czasem siadamy na ławeczce i licytujemy się, kto i ile płaci. Bo ceny rosną, dzieci rosną, a my za tym nie nadążamy.
A jak to wygląda u Was? Ile kosztują korepetycje w Waszej okolicy – też padają rekordy? Piszcie do mnie na: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.
Zobacz też: Nauczycielka: bezczelna wiadomość od matki 5-latka. Nazwała inne dzieci słowem na „d”