5 nieoczywistych powodów, dla których nie kupię dziecku Labubu. Nr 2 może je zniszczyć
Labubu robi furorę w internecie, a dzieci marzą, żeby mieć chociaż jedną figurkę. Ja jednak powiedziałam sobie: stop – i dziś zdradzam, dlaczego podjęłam tę decyzję.

Labubu to jedna z tych zabawek, które wyglądają na niewinne i urocze. Oglądając zdjęcia w sieci, pomyślałam nawet, że to świetny pomysł na prezent. Uśmiechnięte buźki, błyszczące oczka i kolorowe ubranka – trudno się nie skusić.
W dodatku wszędzie pełno filmików i postów, gdzie dzieci i dorośli pokazują swoje kolekcje. Przyznam, że przez chwilę sama poczułam tę ekscytację.
Ale im dłużej obserwowałam całą otoczkę, tym więcej miałam wątpliwości. W końcu postanowiłam, że nie dam się złapać w tę spiralę i nie kupię mojemu dziecku Labubu. Bo to nie jest zwykła zabawka, a raczej sprytnie zaprojektowany produkt, który budzi więcej problemów niż radości.
1. Delikatność i cena – duet nie do zaakceptowania
Pierwszy powód, dla którego powiedziałam „nie”, to jakość. Figurki wyglądają efektownie, ale są zaskakująco delikatne. To nie są zabawki, które można bez obaw wrzucić do plecaka czy położyć w kącie pokoju. Wystarczy chwila nieuwagi i rączka albo nóżka odpada, a wtedy zostaje rozczarowanie.
I tu pojawia się kolejny problem – cena. Labubu kosztuje naprawdę sporo, zwłaszcza oryginalne, a jeśli dziecko zniszczy zabawkę po kilku dniach, to nie tylko ono będzie płakało, ale i nasz portfel. Za tę samą kwotę można kupić kilka świetnych, rozwijających gier, klocków albo książek. Ja wolę wydać pieniądze w taki sposób, żeby faktycznie coś zostało na dłużej.
2. Toksyczna presja kolekcjonerska
Najpoważniejszy powód kryje się jednak gdzie indziej. Labubu to nie jest po prostu zabawka, to cały system kolekcjonerski. Każda figurka to część większej układanki, a dzieci szybko uczą się, że muszą mieć wszystkie modele. Zaczyna się niewinnie – od jednej postaci. Ale potem pojawia się frustracja: „Mamo, oni mają już trzy, a ja tylko jedną!”.
I tu właśnie wkracza problem numer dwa – ta presja potrafi odbić się na psychice dziecka. Zaczyna ono porównywać się z innymi, czuje się gorsze, gdy nie dostaje kolejnych figurek. A my, dorośli, doskonale wiemy, jak łatwo wpaść w ten mechanizm „chcę więcej”. Dlatego stwierdziłam, że wolę oszczędzić swojemu dziecku tej frustracji i nerwów.
3. Labubu to nie zabawka, a gadżet dla dorosłych
Trzeci powód jest równie ważny – Labubu nie nadaje się do normalnej zabawy. To produkt stworzony głównie dla dorosłych kolekcjonerów, którzy np. przypinają go sobie do torebki. Dla dziecka to nuda – nie można go mocno ścisnąć, wziąć do kąpieli ani potraktować jak ulubionego misia.
W praktyce to zabawka, którą dziecko może obejrzeć, postawić na półce i… zapomnieć. Po kilku dniach zachwyt mija, a figurka zbiera kurz. Ja wolę, żeby moje dziecko miało zabawki, które faktycznie rozwijają wyobraźnię i uczą kreatywności, a nie stoją jak dekoracja.
4. Sztucznie napędzana cena
Kolejnym argumentem jest cena – i to nie tylko wysoka, ale też sztucznie napędzana. Na rynku wtórnym figurki osiągają absurdalne kwoty, bo ktoś zawsze „musi mieć tę jedyną edycję”. Dzieci uczą się, że wartość przedmiotu nie wynika z tego, co daje, tylko z tego, jak trudno go zdobyć. To lekcja, której nie chcę im fundować.
5. Labubu i ryzyko podróbek
Do tego dochodzi ryzyko podróbek. Internet pełen jest kopii, które wyglądają prawie identycznie. Łatwo się pomylić i zapłacić za coś, co wcale nie jest warte swojej ceny. A dziecko i tak nie zauważy różnicy. Po co więc ryzykować, skoro można od razu zainwestować w coś lepszego?
Labubu mówię: nie, dziękuję
Moda na Labubu jest ogromna, ale ja nauczyłam się już, że nie każdemu trendowi trzeba ulegać. Wolę wydać pieniądze na zabawki, które rozwijają dziecko, dają mu radość i wytrzymują próbę czasu. Figurki Labubu zostawiam dorosłym kolekcjonerom.
Moje dziecko zasługuje na coś więcej niż na chwilową modę, która szybko mija i zostawia po sobie tylko puste półki i rozczarowanie. Dlatego właśnie zdecydowałam – nie kupię Labubu. I jestem pewna, że to jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć.
Zobacz też: