Reklama

Pamiętam sytuację, kiedy moja kilkuletnia wtedy córka położyła się na środku pokoju i zaczęła uderzać pięściami w podłogę, bo nie zgodziłam się na kolejną bajkę. Patrzyłam na nią bezradnie i myślałam, że tracę kontrolę.

Reklama

Dopiero później dotarło do mnie, że gniew dziecka to nie atak wymierzony we mnie, ale sygnał, że nie radzi sobie ono z emocjami. I wtedy zaczęłam szukać sposobów, które pozwalają przejść przez takie sytuacje bez krzyku, złości i wyrzutów sumienia.

„Te dramatyczne, a czasem przerażające przejawy gniewu u małych dzieci często wynikają z braku języka. Maluchy i przedszkolaki nie zawsze potrafią wyrazić, co im dolega, więc okazują to fizycznie. Będą płakać i krzyczeć, miotać się lub kopać nogami” − wyjaśnia w portalu parents.com Meri Wallace, ekspertka ds. rodzicielstwa, terapeutka dziecięca i rodzinna.

Oto co w takich trudnych i wyczerpujących emocjonalnie sytuacjach polecają rodzicom specjaliści.

1. Zaakceptuj złość swojego dziecka

Na początku sama miałam odruch, by mówić: „Uspokój się, nie ma o co się złościć”. Jednak im częściej to powtarzałam, tym większa była eskalacja. Zrozumiałam, że złość to emocja jak każda inna – tak samo naturalna jak radość czy smutek. Dlatego zaczęłam mówić: „Widzę, że jesteś zła/y. To w porządku tak się czuć”. Samo zaakceptowanie emocji sprawia, że dziecko przestaje czuć się niezrozumiane i szybciej odzyskuje spokój.

2. Zachęcaj do używania słów

Dzieci, zwłaszcza te młodsze, często nie potrafią opisać, co je boli czy denerwuje. Krzyk i płacz stają się ich językiem. Zaczęłam więc powtarzać córce: „Powiedz mi, co się stało, spróbuj to nazwać”. Z czasem, zamiast rzucać się na podłogę, zaczęła mówić: „Jestem zła, bo chcę loda”. Brzmi banalnie, ale to ogromny krok w rozwoju – nauka, że słowa mogą zastąpić agresję.

3. Szukaj pozytywnego rozwiązania

Kiedy dziecko wpadnie w furię, pierwszym odruchem jest powiedzieć „nie” i zakończyć rozmowę. Ja spróbowałam inaczej – zaczęłam proponować alternatywy. Gdy córka złościła się, że nie pójdziemy na plac zabaw, odpowiadałam: „Rozumiem, że chcesz. Dziś nie możemy, ale możemy zrobić piknik na balkonie”. Zawsze chodziło o to, by pokazać: nie dostaniesz tego, czego chcesz teraz, ale znajdziemy inną drogę.

4. Zwolnij i pokaż spokój

Odkryłam, że dzieci chłoną nasze emocje jak gąbki. Jeśli ja się denerwowałam, dzieci krzyczały jeszcze głośniej. Zaczęłam więc świadomie zwalniać oddech, mówić ciszej, robić pauzy. Zamiast przyspieszać akcję, wprowadzałam w nią spokój. To trudne, bo instynkt każe reagować natychmiast, ale efekt jest zaskakujący – dziecko odbija nasz nastrój i stopniowo się uspokaja.

5. Stwórz ciche miejsce do wyciszenia

W naszym domu pojawił się kącik spokoju – poduszki, koc, ulubiony miś. To nie kara, ale przestrzeń, do której dziecko może pójść, kiedy emocje są zbyt silne. Początkowo dzieci podchodziły do tego nieufnie, ale po kilku razach same zaczęły mówić: „Idę do mojego miejsca”. To działa jak zawór bezpieczeństwa – dziecko uczy się, że można odpocząć od złości, zamiast w niej tkwić. Oczywiście często odpoczywamy tam wspólnie.

6. Wyznaczaj jasne granice

Akceptacja emocji nie oznacza zgody na wszystko. Moje dzieci mogą być złe, mogą tupać, ale nie mogą mnie uderzyć. Zawsze powtarzam: „Nie bijemy. Możesz krzyczeć albo tupać”. To wyznacza granicę, która daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Maluch wie, że jego emocje są dopuszczalne, ale są rzeczy, których nie można robić. Dzięki temu i ja nie czuję, że tracę kontrolę.

Dlaczego te metody na złość naprawdę działają?

Z czasem zrozumiałam, że złość dziecka to nie wróg, ale nauczyciel. Każdy wybuch jest sygnałem, że coś jest dla niego trudne. A moim zadaniem nie jest uciszanie, ale towarzyszenie. Te sześć kroków – akceptacja, słowa, rozwiązania, spokój, ciche miejsce i granice – sprawiają, że nie tylko dziecko uczy się panować nad emocjami. Ja sama też stałam się spokojniejsza, pewniejsza i bardziej cierpliwa. I wiem, że dzięki temu nasza codzienność jest lżejsza.

Źródło: parents.com

Reklama

Zobacz też: Dajcie mi spokój z dniem kropki, ziemniaka i kanapki. Mam na głowie ważniejsze rzeczy niż wygłupy w przedszkolu

Reklama
Reklama
Reklama