Reklama

Stałam w kolejce po poranną kawę, kiedy do sklepu wbiegł chłopiec z tatą. Miał może siedem lat, w ręku trzymał mały portfelik z rysunkiem dinozaura. Od razu podbiegł do lodówki z napojami i zaczął wyciągać z niej kolejne butelki – kolorowe, błyszczące, z twarzą Wojana na etykiecie. Dla dzieci to dziś prawdziwy hit – słodkie napoje sygnowane przez popularnego youtubera, o których rozmawia się na szkolnych przerwach.

Wojanki w Żabce, wrzask przy kasie

Z boku wyglądało to jak misja: chłopiec chciał zdobyć wszystkie dostępne napoje. Układał je starannie na ladzie, przeliczał, porównywał kolory. Widać było, że marzył o tej chwili. Tata patrzył na niego z lekkim uśmiechem i pozwolił mu samemu zapłacić.

Kasjer zaczął skanować butelki, a chłopiec dumnie wyciągnął swój portfelik. Widać było, że czuje się dorosły – jakby właśnie podejmował ważną decyzję. Na ekranie pojawiła się kwota: 60 złotych i 50 groszy. W jednej chwili mina chłopca się zmieniła. Spojrzał na tatę, potem na napoje, a w oczach pojawiły się łzy.

„Ale to wszystkie moje oszczędności…” – powiedział cicho. Po chwili jego głos przeszedł w płaczliwy ton i zawodzenie.

W sklepie zrobiło się cicho. Ludzie w kolejce zamarli, kasjer spojrzał na ojca z lekkim współczuciem. Tata pochylił się do syna i spokojnie odpowiedział: „Synku, to twoje pieniądze. Sam decydujesz, co z nimi zrobisz. Możesz wziąć wszystkie albo wybrać jedną butelkę”. Chłopiec drżącymi rękami zaczął odkładać napoje z powrotem do lodówki.

chłopiec w sklepie
Dla dziecka produkt reklamowany przez idola jest jak skarb, fot. Pixabay/Vika_Glitter

Lekcja, którą zapamięta na długo

Kiedy wychodziłam ze sklepu, zobaczyłam ich przez szybę. Ojciec i syn szli powoli, a chłopiec trzymał w dłoni tylko jedną butelkę wojanka. Widać było, że emocje jeszcze nie opadły.

Pomyślałam wtedy, że to scena, którą wielu z nas zna aż za dobrze. Dzieci żyją dziś w świecie, w którym reklama miesza się z rzeczywistością, a influencerzy zastępują autorytety. Wojanki to tylko napój, ale stoją za nim ogromne emocje – chęć przynależności, modna marka, obietnica, że „wszyscy to mają”.

Ten 7-latek właśnie zrozumiał, że nie wszystko, co popularne, jest warte swojej ceny. A ja pomyślałam, że dobrze, że miał przy sobie ojca, który pozwolił mu przeżyć tę lekcję samemu – spokojnie, bez krzyku, bez wstydu. Bo takie doświadczenia uczą więcej niż niejedna szkolna lekcja o pieniądzach.

Zobacz też: Naukowcy mają rację. Puściłam tę bajkę 5-latkowi i zobaczyłam, co się wydarzyło

Reklama
Reklama
Reklama