Reklama

Moja codzienność wygląda inaczej niż u większości mam

Nie zaczynam dnia od kawy w ciszy i zakupów w warzywniaku o 11 rano. Wstaję wcześnie, biegnę do pracy i wracam dopiero wieczorem. Nie mam przywileju kończenia zmiany o 15. Mój mąż jest praktycznie ciągle w rozjazdach i często całymi tygodniami nie ma go w domu. Wszystko jest na mojej głowie – dziecko, dom, rachunki, praca. Zamiast narzekać, cieszę się, że mam zatrudnienie, które pozwala nam żyć spokojnie.

Reklama

Wiem, że niektórym mamom trudno to zrozumieć. Spotykam się z komentarzami: „Jak możesz trzymać dziecko w świetlicy do 18?”. A ja odpowiadam – nie „trzymam”, tylko korzystam z tego, co oferuje szkoła. Świetlica nie jest karą. To miejsce, w którym moja córka ma opiekę, koleżanki i zajęcia, a ja mogę spokojnie dokończyć pracę, zamiast drżeć, czy zdążę.

Szkoła daje nam oparcie, a ja jestem za to wdzięczna

Jestem ogromnie wdzięczna, że szkoła mojej córki zapewnia świetlicę do godziny 18. To nie jest oczywiste, a dla mnie to ogromna pomoc. Wiem, że Amelka nie siedzi tam bezczynnie. Często opowiada mi, że grają w planszówki, rysują, czytają książki. Nauczycielki naprawdę się starają, żeby dzieci czuły się tam dobrze.

Mam świadomość, że nie każdy rodzic musi z tego korzystać. Kto kończy pracę wcześniej, ten zabiera dziecko o 14 czy 15. Ja nie mam takiej możliwości. Ale zamiast się użalać, widzę plusy – moja córka jest bezpieczna, nie błąka się po mieście, nie zostaje sama w pustym domu. Ma opiekę i czas na odrobienie lekcji. A ja, odbierając ją o 18, wiem, że mogę skupić się na byciu mamą, bez nerwów, że zawaliłam w pracy.

Proszę, nie oceniajcie mnie

Nie rozumiem mam, które mają komfort pracy do 15 i stawiają siebie jako wzór. Każdy ma inną sytuację życiową. Ja nie rzucę pracy, bo bez niej nie mielibyśmy stabilności. Nie chcę, żeby ktoś mi współczuł ani mnie krytykował. Jestem dumna, że daję radę i że potrafię pogodzić obowiązki zawodowe z byciem mamą.

Amelka wie, że ją kocham i że zawsze o nią dbam. Rozmawiamy, spędzamy wspólny czas wieczorami i w weekendy. Dla niej świetlica nie jest problemem – traktuje ją jak normalną część dnia. To, że odbieram ją później, nie oznacza, że jestem gorszą matką. Wręcz przeciwnie – robię wszystko, żeby miała bezpieczne dzieciństwo i spokojny dom.

Dlatego proszę – zanim ktoś powie: „Ja bym tak nie mogła”, niech się zastanowi, że nie każdy ma wybór. A ja, zamiast się tłumaczyć, wolę podziękować szkole, że daje nam takie wsparcie. Dzięki temu mogę pracować i jednocześnie mieć pewność, że moja córka jest w dobrych rękach.

Marzena


Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.

Reklama

Zobacz też: Od stycznia nauka w domu będzie luksusem. Rodzice wściekli na MEN: słono zapłacą

Reklama
Reklama
Reklama