Andżela pokazała mu dziwidło. Teraz ciągle chce tam wracać. I nie on jeden
Niepozorne? Trochę zapomniane, a dla dzieci ciekawsze niż niejeden aquapark. Andżela zabrała tam syna „na chwilę” – teraz chłopiec chce tam wracać każdego dnia.

To miała być zwykły dzień. Taki „na przeczekanie”. Andżela nie miała siły na centrum handlowe, a pogoda nie sprzyjała długim spacerom. Wpisała w Google frazę: „coś dziwnego do zobaczenia z dzieckiem w okolicy”. Trafiła na miejsce, o którym słyszała już kiedyś od znajomej, ale kompletnie je zignorowała. Bo co może być ciekawego w jakimś starym ogrodzie z roślinami, które „śmierdzą i wyglądają jak kosmici”?
Tymczasem już po godzinie jej syn 7-letni Leon biegał od jednej szklarni do drugiej, wołając: „Mamo! A to ma zęby! Zobacz, to się zamknęło!”. Andżela stała jak wryta. Nie tylko z powodu „dzikiego zachwytu” dziecka. Sama była zafascynowana tym, co zobaczyła.
Dziwidło – roślina, która robi show
Dziwidło olbrzymie (Amorphophallus titanum) to nie jest zwykła roślina. To absolutny showman w świecie botaniki. Gdy kwitnie (raz na kilka lat), przyciąga tłumy jak koncert gwiazdy pop. I choć słynie z odrażającego zapachu zgniłego mięsa, który ma zwabić zapylacze, to jego popularność w Polsce rośnie. Nie tylko wśród miłośników botaniki, ale też… dzieci.
Bo czy może być coś bardziej fascynującego dla kilkulatka niż gigantyczna roślina, która „śmierdzi jak zgniłe jajko” i ma kształt, który przypomina wszystko, tylko nie niewinne kwiatki z łąki?

W Ogrodzie Botanicznym Uniwersytety Warszawskiego właśnie można zobaczyć je na żywo. Dla osób spoza Warszawy udostępniona została transmisja online. Czasem trzeba mieć szczęście, bo kwitnienie trwa krótko, ale nawet poza tym okresem ogrody botaniczne oferują dzieciom prawdziwą przygodę.
Dziwne, straszne, fascynujące. Rośliny, które wciągają bardziej niż TikTok
– W życiu nie sądziłam, że moje dziecko spędzi dwie godziny, patrząc na liście – śmieje się Andżela. – Ale kiedy pan przewodnik pokazał mu dzbanecznik i powiedział, że „zjada owady”, było po wszystkim. Mój syn zapomniał o iPadzie.
I takich „dziwadeł” jest więcej. Muchołówki, które zamykają się w ułamku sekundy, rosiczki błyszczące jak brokat, wielkie jak parasole liście lotosu czy egzotyczne owoce, które wyglądają jak z innej planety.
Ogrody botaniczne zyskują dziś drugie życie. Dla rodziców to świetna okazja do spokojnego spaceru. Dla dzieci ekscytująca wyprawa do dżungli. Bez biletów lotniczych i jet lagu.
Kwitnie raz na kilka lat. Ale jak już zakwitnie…
Warto śledzić profile ogrodów botanicznych, bo gdy dziwidło zaczyna kwitnąć, zaczyna się prawdziwe szaleństwo. W Krakowie ustawiają się wtedy kolejki, a transmisje na żywo oglądają tysiące osób.
Dlaczego? Bo ten kwiat jest olbrzymi – może mieć nawet 2,5 metra wysokości. I kwitnie jedynie na kilkadziesiąt godzin. To jak naturalny fajerwerk – rzadki, nieprzewidywalny, fascynujący.
I choć jego zapach może zniechęcać, to dzieci najczęściej uznają go za... największą atrakcję.
„Mama, ale to naprawdę śmierdzi! Ale fajnie!” – śmieje się Andżela, wspominając minę syna.
Wielki powrót zwykłych ogrodów
To, co kiedyś wydawało się „nudne i dla starszych pań”, dziś wraca jako alternatywa dla drogich atrakcji i zatłoczonych sal zabaw. Wizyta w ogrodzie botanicznym to koszt kilku złotych, a czasem, jeśli mamy Kartę Dużej Rodziny, nawet darmowa.
W zamian dostajemy ciszę, zieleń, przestrzeń i… edukację w wersji totalnie nieprzemądrzałej. A jeśli trafimy na coś takiego jak dziwidło – mamy zagwarantowane wspomnienia na długo.
Andżela mówi, że teraz codziennie dostaje pytanie: „Mamo, pojedziemy znowu do tych roślin, co zjadają muchy?”. A ona już wie, że warto. Bo czasem największe „wow” kryje się nie w nowym placu zabaw, ale w miejscu, o którym prawie zapomnieliśmy.