Awantura o czepek. Niania nie wytrzymała: „To nie dziecko ma problem, tylko rodzice”
Są dzieci, które w szkole uchodzą za anioły. A w domu – krzyczą, histeryzują i rządzą wszystkimi wokół. „Kocham ją jak własną, ale musiałam powiedzieć: stop” – napisała do nas Helena, opiekunka 10-letniej Poli.

„Znam ją od urodzenia. Ale to, co wydarzyło się przez ten czepek, sprawiło, że wyszłam i trzasnęłam drzwiami” – pisze Helena, niania 10-letniej Poli. Dziewczynka w szkole to wzór do naśladowania, „w domu płacz i foch za fochem”. Gdy rodzic nie stawia granic, nawet najbardziej oddany opiekun w końcu pęka. Przeczytajcie jej list.
„W szkole aniołek, w domu mała furiatka”
Dziewczyny, muszę wyrzucić to z serca i poprosić o radę. Jestem nianią 10-letniej Poli. Z tą rodziną jestem od lat, znam ich córkę od chwili, gdy przyszła na świat. Mam ją właściwie na kolanach wychowaną. W szkole ideał: grzeczna, pomocna, koleżeńska, nauczyciele ją uwielbiają. Ale w domu… to już zupełnie inna historia.
Gdy coś nie idzie po jej myśli – furia. Krzyk, wrzask, zupełna utrata kontroli. Bez względu na to, czy jesteśmy same, czy na placu zabaw, wśród ludzi drze się na całe gardło. I ten wzrok, jakby miała właśnie walczyć o życie. A mama? Mama tylko uspokaja: „No już, kochanie, daj spokój”, „Nie złość się, słoneczko”. I odpuszcza. Wszystko. Zawsze.
Ale ostatnio coś we mnie pękło.
Dziecko rządzi domem, a rodzic się nie wtrąca. Niania mówi „dość”
Zbliżał się ich wyjazd. Poprosiłam ją kilka razy, żeby zaczęła szukać swojego czepka na basen. Prosta sprawa. Zamiast tego usłyszałam wrzask, że „ona nie ma czasu, bo ogląda TikToka”. A potem wyrzuciła wszystko z szafy, nawrzeszczała na mnie jak na jakąś służącą i z furią wyszła z pokoju.
Gdy mama wróciła i dowiedziała się, co się stało, poprosiła ją tylko, żeby posprzątała i jednak znalazła ten czepek. No to scenariusz się powtórzył – ale tym razem przy mamie. Dziecko znowu ryknęło na mnie, dosłownie jakby miała 3 lata, nie 10.
Powiedziałam wtedy spokojnie: „Nie ma mojej zgody na takie traktowanie”. Myślicie, że coś to zmieniło? Ani dziecko, ani mama nie zareagowały. Żadnego „przepraszam”. Żadnej refleksji. Tylko większy ryk i… prośba, żebym pojechała kupić nowy czepek.
Jestem za dojrzała na obrażanie. Z kim rozmawiać?
Wyszłam. Trzasnęłam drzwiami. I nie wiem, co dalej. Nie jestem fanką fochów. Nie mam 15 lat, żeby się obrażać. Ale też nie mam 15 lat, żeby pozwalać się traktować jak ścierka. Teraz dziecko wraca z wakacji. I co – mam udawać, że nic się nie stało? Znowu być miła i cierpliwa?
Mam dla niej dużo ciepła i zrozumienia. Ale jeszcze bardziej cenię sobie granice. I tym razem nie zamierzam ich już przesuwać.
Tylko jak o tym rozmawiać? Z dziewczynką? A może z samymi rodzicami?
Pozdrawiam
Helena
Jeśli miałyście podobne doświadczenia – napiszcie do nas. Czekam na Wasze wiadomości pod adresem: redakcja@mamotoja.pl.
Zobacz też: Siedem dni, czterdzieści awantur i pięć ataków histerii. To były wakacje życia