Reklama

Odbieram córkę z przedszkola najpóźniej o 13

Każdego dnia biegnę po moją córeczkę do przedszkola tuż po obiedzie. Widzę jej uśmiechniętą buzię, gdy rzuca się w moje ramiona. To są chwile, których nie zamieniłabym na żadne pieniądze, stanowiska ani sukcesy zawodowe. Wiem, że nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić, ale ja świadomie zrezygnowałam z pracy, żeby być blisko. Uważam, że dzieci są małe tylko raz i to jest czas, którego nie da się odrobić.

Reklama

Przedszkole mamy dwie ulice od domu, popołudniem chodzimy tam z Justysią na spacery. Kiedy mijam inne mamy, które przychodzą po swoje dzieci dopiero wtedy, pod wieczór, serce mi się ściska. Te maluchy wyglądają na zmęczone, czasem siedzą na małych krzesełkach z noskami przyklejonymi do szyby, czekając na rodziców. I zastanawiam się: czy naprawdę warto zostawiać je w placówce do ostatniej minuty, żeby spędzać dodatkowe godziny w pracy?

Kariera poczeka, dzieciństwo nie

Wiem, że dla wielu osób to kontrowersyjne, ale ja tak właśnie czuję – jeśli ktoś stawia wyżej karierę niż dziecko, to może nie powinien w ogóle decydować się na bycie rodzicem. Rozumiem, że każdy ma kredyty, rachunki i obowiązki, ale ja też je mam. Zamiast gonić za pieniądzem, zredukowałam wydatki i uprościłam swoje życie. Dzięki temu mogę towarzyszyć córce w jej dziecięcych odkryciach i pierwszych krokach w świecie.

Dzieciństwo jest jak błysk – minie szybciej, niż nam się wydaje. Za kilka lat moja córka nie będzie już chciała, żebym trzymała ją za rękę, nie będzie szukała mojego spojrzenia, gdy rysuje kredkami. A ja nie chcę obudzić się któregoś dnia z poczuciem, że przegapiłam to, co najważniejsze.

Żal mi dzieci zostawianych do nocy

Najbardziej boli mnie, kiedy widzę maluchy odbierane tuż przed zamknięciem przedszkola, nawet o 18. Zasypiające na rękach, z pustymi spojrzeniami. Przedszkole to nie jest miejsce, w którym dzieci mają spędzać całe dnie – to powinno być tylko uzupełnienie domu, a nie jego zastępstwo. To rodzic powinien być najważniejszy, a nie pani z grupy, choćby była najcudowniejsza na świecie.

Czasem słyszę komentarze: „Przesadzasz, dzieci muszą się socjalizować, muszą być samodzielne”. Ale ja pytam: czy naprawdę uczymy je samodzielności, zostawiając je same w obcej sali przez dziesięć godzin dziennie? Moim zdaniem uczymy je raczej samotności i przyzwyczajamy do tego, że rodzic zawsze ma „coś ważniejszego do zrobienia”.

Mam poczucie, że coraz częściej w naszym społeczeństwie dziecko traktuje się jak dodatek do życia, a nie jego centrum. A dla mnie to ono jest najważniejsze. Może ktoś nazwie mnie staroświecką, może przewrażliwioną, ale wolę być mamą, która za kilka lat powie: „Byłam przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś”, niż taką, która tłumaczy się, że „musiała siedzieć w pracy”.

Aniela, mama Justysi


Reklama

Zobacz też: Córeczki pędzą do szkoły, a my na lotnisko. Koleżanki mówią, że jestem wyrodna

Reklama
Reklama
Reklama