Czy w szkole trzeba zmieniać buty? Nauczycielka: „To kwestia higieny, a nie zamach na dzieciństwo”
Czy w dzisiejszych czasach dzieci powinny zmieniać buty w szkole? Rodzice coraz częściej podważają ten obowiązek, powtarzając argument, że „przecież w pracy nikt nie chodzi w kapciach”. Ale list, który otrzymaliśmy od nauczycielki z 30-letnim stażem, pokazuje drugą stronę medalu. „Boję się o dzisiejszą młodzież, boję się o to pokolenie. Wystarczy spojrzeć na buty” – pisze.

Po publikacji tekstu „We wrześniu nie będę zmieniać butów w szkole”. Córka otworzyła oczy dyrektorce napisała do nas Barbara, nauczycielka nauczania początkowego z Warszawy. W mailu wyjaśniła, dlaczego – jej zdaniem – dzieci powinny zmieniać w szkole obuwie. Przeczytajcie jej list:
Uczę w szkole podstawowej od ponad trzydziestu lat i wiem jedno – obowiązek zmiany obuwia to nie wymysł nauczycieli ani relikt dawnych czasów, ale zdrowy rozsądek. Z ogromnym zdziwieniem przeczytałam artykuł, w którym rodzic twierdzi, że jego dziecko nie będzie już zdejmować butów w szkole, bo to „przesada” i „nikomu niepotrzebna zasada”.
Boję się o dzisiejszą młodzież, kiedy widzę, jak bagatelizuje się sprawy, które mają realne znaczenie dla higieny, bezpieczeństwa i wychowania. Boję się o to pokolenie, jeśli każdy obowiązek będzie traktowany jak atak na wolność dziecka.
Higiena i bezpieczeństwo to nie fanaberia
Wystarczy spojrzeć na buty uczniów wracających po przerwie – zwłaszcza jesienią czy zimą. Piasek, błoto, sól drogowa, woda z kałuży. Wszystko to trafia na korytarze i do sal lekcyjnych, w których dzieci spędzają kilka godzin dziennie.
Ktoś powie: „Przecież szkoła jest sprzątana codziennie”. Owszem, ale nie co godzinę. Mokre i brudne podłogi to poślizgnięcia się, upadki i dodatkowa praca dla osób sprzątających. Zmiana butów naprawdę ogranicza ten problem i nie wymaga od dzieci wielkiego wysiłku.
Rodzic, który mówi, że zmiana obuwia to zbędny obowiązek, nie myśli o tym, jak wygląda klasa po całym dniu, gdy uczniowie chodzą w tym samym, w czym biegali po podwórku. Brudne ślady, wilgoć, nieprzyjemny zapach – to wszystko odbiera komfort nauki.
Czyste, lekkie buty na zmianę sprawiają, że dzieci czują się wygodniej, a i nauczyciel nie musi zaczynać lekcji od przewietrzania klasy. To także kwestia zdrowia – mokre stopy i wilgoć w butach sprzyjają przeziębieniom, a tego przecież nikt nie chce.
Buty na zmianę to nauka odpowiedzialności
Nie zgadzam się z opinią, że obowiązek zmiany obuwia uczy dzieci tylko „podporządkowania”. Wręcz przeciwnie – to nauka samodzielności i dbania o siebie. Dziecko musi pamiętać, by spakować buty na zmianę, zadbać o to, by były czyste, i przestrzegać ustalonej zasady. To drobne rzeczy, ale właśnie z takich codziennych nawyków buduje się odpowiedzialność.
A argument „w pracy nie zdejmujemy butów” nie działa z prostego powodu: szkoła to nie biuro. W pracy nie biega setka dzieci po korytarzach, nie siadają one na podłodze podczas przerw, nie wchodzą z błotem i śniegiem. W wielu instytucjach publicznych – żłobkach, przedszkolach, salach zabaw – zasada zmiany obuwia jest oczywistością. Dlaczego w szkole miałoby być inaczej?
To nie zamach na dzieciństwo
Na zakończenie powiem tak – zmiana obuwia nie jest ani karą, ani wymysłem. To zasada, która służy wszystkim: dzieciom, nauczycielom, pracownikom szkoły i rodzicom. To kwestia higieny, komfortu, bezpieczeństwa i wychowania.
Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mamy rezygnować z czegoś, co działało przez lata i sprawiało, że szkoła była miejscem czystym i przyjaznym. Czasem wystarczy spojrzeć na buty, by zobaczyć, że te „drobiazgi” mają znaczenie.
Boję się o to pokolenie, jeśli każde wymaganie traktujemy jak zamach na dzieciństwo. Jeśli dziecko nie nauczy się zmieniać butów w szkole, jak ma nauczyć się większej odpowiedzialności w przyszłości?
Z poważaniem,
Barbara, nauczycielka z 30-letnim stażem
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Od kiedy można puszczać dziecko samo do szkoły? Mandat dla rodziców to nawet 5000 zł