Dzieci nie wyrabiają z nauką. „Syn uczył się dwa dni, weekend zmarnowany”
Coraz częściej mam wrażenie, że szkoła zapomniała, że dzieci to tylko dzieci. Mój syn nie ma już czasu na odpoczynek, zabawę ani rodzinne weekendy – wszystko kręci się wokół nauki.

Mój syn chodzi do piątej klasy i mam wrażenie, że szkoła pochłonęła całe jego życie. Zamiast cieszyć się wolnym czasem, siedzi godzinami nad książkami.
Nauka zamiast dzieciństwa
W jednym tygodniu potrafi mieć pięć sprawdzianów, a do tego dochodzą poprawki, kartkówki i prezentacje. Nie ma dnia, żeby nie siedział przy biurku do późnego wieczora.
Zawsze powtarzałam, że nauka jest ważna, ale to, co się dzieje teraz, to przesada. Nauczyciele zachowują się tak, jakby ich przedmiot był jedynym, który się liczy. Każdy wymaga, każdy coś zadaje, każdy chce, żeby dziecko było świetne akurat w jego dziedzinie. A dzieci? Już nie mają siły.
Weekend w książkach zamiast z rodziną
Ostatni weekend spędziliśmy w domu, choć mieliśmy jechać do babci. Syn błagał, żeby nie jechać, bo „musi się uczyć”. Przez dwa dni siedział nad zeszytami. W niedzielę wieczorem płakał, bo mimo tylu godzin nauki i tak nie zdążył wszystkiego powtórzyć. Ja też płakałam, bo czułam bezsilność. Co z tego, że mu tłumaczę, że odpoczynek też jest ważny, skoro szkoła wymaga jak na studiach?
Nie możemy już nic planować. Każdy weekend to przygotowania do kolejnych testów. Nie ma spacerów, kina ani wspólnego pieczenia ciasteczek. Nie ma zwykłego dzieciństwa. Widzę, że syn traci zapał, że nauka przestała go interesować. Dla niego to już tylko obowiązek i stres.

Czy naprawdę o to chodzi w edukacji?
Nie jestem przeciwniczką szkoły. Chcę, żeby moje dziecko się rozwijało, żeby poznawało świat i uczyło się mądrych rzeczy. Ale nie w takim tempie, nie kosztem zdrowia i psychiki. Widzę, że jest przemęczony, że boli go głowa, że ma problemy ze snem. Czasem mówi: „Mamo, chciałbym po prostu nic nie robić przez jeden dzień”.
Czy naprawdę o to chodzi w edukacji? Czy szkoła nie powinna uczyć też odpoczynku, współpracy, umiejętności życia, a nie tylko wkuwania na pamięć? Dzieci nie są robotami, nie można ich ciągle gonić. Bo w końcu przestaną biec.
W rozmowach z innymi rodzicami słyszę to samo – wszyscy mamy wrażenie, że nasze dzieci już nie wyrabiają. Może ktoś w końcu powinien posłuchać, jak naprawdę wygląda ta „nauka” w oczach rodziców i dzieci.
Gabriela
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: „Odrabiam za syna prace domowe”. Tak wychowujemy pokolenie dwie lewe ręce