Dzieci z wakacji przywiozły robaki. W przedszkolu nic nie powiem, żeby nie było afery
Nie spodziewałam się, że po powrocie z wakacji będę musiała zmagać się z taką sytuacją. Moje dzieci prawdopodobnie złapały pasożyty i lekarz zalecił długie leczenie. Zastanawiam się jednak, czy dobrze robię, nie mówiąc o tym w przedszkolu.

Robaki po powrocie z wakacji
Po letnich wyjazdach zauważyłam u dzieci niepokojące objawy. Były rozdrażnione, narzekały na swędzenie w nocy, czasem bolał je brzuch. Na początku sądziłam, że to zwykłe zmęczenie po podróży albo reakcja na zmianę jedzenia. Jednak im dłużej to trwało, tym bardziej coś mi nie pasowało.
Zabrałam dzieci do lekarza, a ten od razu zasugerował badania. Diagnoza była jednoznaczna – pasożyty. Zalecił odrobaczanie całej rodziny, bo wiadomo, że w takim przypadku wszyscy domownicy muszą przejść leczenie. Poczułam wstyd i przerażenie jednocześnie. Wydawało mi się, że to problem, który dotyczy brudu albo zaniedbania higieny. A przecież myjemy ręce, dbamy o czystość i staramy się uważać.
Leczenie to nie wszystko, najtrudniejsze są emocje
Lekarz uspokoił mnie, że takie zakażenia zdarzają się bardzo często i nie mają nic wspólnego z zaniedbaniem. Dzieci mogły zarazić się dosłownie wszędzie – na plaży, w piaskownicy, bawiąc się w basenie albo dotykając zwierząt. Kuracja jest długa i wymaga dyscypliny: regularnego podawania leków, przestrzegania higieny, częstego prania pościeli i ręczników.
Samo leczenie to jedno, ale we mnie pojawił się ogromny wstyd. W głowie miałam tylko myśl, że jeśli powiem o tym w przedszkolu, inne mamy zaczną krzywo patrzeć na moje dzieci. Wiem, jak potrafią działać plotki – wystarczy jedno słowo i już powstaje etykietka. Boję się, że dzieci będą wytykane palcami, że ktoś uzna nas za „tych nieczystych”. Dlatego postanowiłam nic nie mówić.
Wstyd czy odpowiedzialność – wciąż się waham
Nie jestem pewna, czy dobrze postępuję. Rozmawiałam z mężem i on uważa, że powinniśmy to zachować dla siebie. Twierdzi, że skoro dzieci są leczone i dbamy o higienę, nie ma sensu wywoływać zamieszania w przedszkolu. Ale ja wciąż mam wątpliwości.
Z jednej strony chciałabym być w pełni szczera i uprzedzić wychowawczynie. Z drugiej – wiem, jak wygląda rzeczywistość: dzieci szybko zostają naznaczone, a rodzice potrafią być bezlitośni. Nie chcę, żeby moje maluchy cierpiały przez coś, na co nie miały żadnego wpływu.
Aśka
Zobacz też: Sąsiad pomylił ogród z własną sypialnią. Nie puszczę tam więcej moich córek