Reklama

„Nie pośpieszaj, pomóż mi się przygotować” – o świecie, w którym wszystko dzieje się za szybko

Kiedy usłyszałam w rozmowie z Aleksandrą Belta-Iwacz zdanie: „Wysoko wrażliwe dzieci uwielbiają plan” – pomyślałam o wszystkich porankach, które zaczynałam od słów: „szybciej, bo się spóźnimy”. Zamiast pomagać, dolewałam oliwy do ognia.

Reklama

Psycholożka tłumaczy, że dzieci wysoko wrażliwe (WWO) potrzebują struktury bardziej niż inne. Nie dlatego, że są „sztywne” czy „nieelastyczne”, tylko dlatego, że ich układ nerwowy szybciej się przeciąża. Każda zmiana, każdy nowy bodziec to dla nich fala, która potrafi je zalać.

Dlatego plan dnia – nawet mikroplan, jak mówi ekspertka – to dla nich coś więcej niż rutyna. To kotwica bezpieczeństwa. „Zjedzmy śniadanie, potem myjemy zęby, ubieramy buty i wychodzimy” – to nie banał, to komunikat: „jesteś bezpieczny, wiem, co się zaraz wydarzy”.

Ale tu pojawia się wyzwanie: my, dorośli, żyjemy w pośpiechu. A WWO pośpiechu nie znosi. „Nie możemy mówić: ‘śpiesz się, bo się spóźnimy’. Lepiej powiedzieć: ‘bardzo zależy mi, żebyśmy wyszli na czas, pomogę ci’” – podpowiada Belta-Iwacz. Różnica? Ogromna. Pierwsze zdanie wywołuje presję, drugie – współpracę.

Sprawdź też, jak rozpoznać, że wychowujesz wysoko wrażliwe dziecko? Psycholog: to 4 mocne sygnały.

Minuta dla siebie. Zanim uspokoisz dziecko, uspokój siebie

Słuchałam tego fragmentu i pomyślałam: ile razy próbowałam uciszyć dziecko, będąc sama na granicy wybuchu?
Tymczasem – jak mówi psycholożka – wysoko wrażliwe dziecko najbardziej potrzebuje naszego spokoju. Nie gadania, nie tłumaczenia, nie „uspokój się”, tylko… obecności. Czasem wystarczy powiedzieć: „Muszę wziąć kilka głębokich oddechów, zaraz do ciebie wrócę.”.

To nie ucieczka. To nauka emocjonalnej higieny. Dziecko widzi, że rodzic nie tłumi emocji, tylko je reguluje – i zaczyna uczyć się tego samego.

Belta-Iwacz mówi wprost: nie bójmy się pokazywać dzieciom, że sami potrzebujemy chwili. Wysoko wrażliwe maluchy czują nasze napięcie błyskawicznie. Zamiast więc udawać, że nic się nie dzieje, lepiej powiedzieć: „jestem zmęczona, potrzebuję chwili oddechu”.

„Nie zagaduj emocji”. Dlaczego WWO potrzebuje ciszy obok

To, co najbardziej mnie poruszyło, to fragment o emocjach. Psycholożka mówi: „Emocje wysoko wrażliwego dziecka nie lubią być zagadane”.

Jak często próbujemy je natychmiast nazwać: „Widzę, że się złościsz, jesteś zły, bo…”. A tymczasem dla WWO to może być za dużo słów, za szybko, zbyt intensywnie.

Zamiast zagadywać, warto po prostu być obok. Usiąść. Dać przestrzeń. Nie odbierać dziecku prawa do przeżycia emocji.

„Kiedy mówimy: ‘pokaż, jak duża jest twoja złość’, to tak naprawdę zatrzymujemy proces, w którym emocja miała się przetoczyć. A WWO potrzebuje właśnie tego – by emocja mogła przez nie przejść” – tłumaczy Belta-Iwacz.

Sama złapałam się na tym, że przecież ja też tego potrzebuję. Nie chcę, żeby ktoś zagadywał moją złość, zapraszał mnie na kawę, gdy chcę po prostu chwilę pobyć w tym, co czuję. Dziecko – tak samo jak dorosły – czasem potrzebuje tylko zrozumienia i ciszy.

Jak uczyć dziecko spokoju?

Największym błędem, jaki popełniamy, jest to, że uczymy dzieci radzenia sobie z emocjami w trakcie burzy. A wtedy – jak mówi psycholożka – jest już za późno.

„Największą siłą rodzica jest uczenie tych sposobów wtedy, kiedy jest spokojnie. Kiedy jest dobrze, kiedy się śmiejemy, kiedy jedziemy samochodem”.

Belta-Iwacz podaje przykład prostej zabawy z oddychaniem: „Wyobraź sobie, że wąchasz kwiatek, a potem zdmuchujesz dmuchawiec”.

Dziecko uczy się wtedy, że oddech to narzędzie, po które może sięgnąć, gdy będzie mu trudno. Nie poprzez wykład, ale przez zabawę, przez wspólny śmiech.

Ja dodałam do tego swój sposób – bajkę z cyklu „Lulka z Księżyca”, w której auto jedzie szybciej, im wolniej oddychasz.
Okazuje się, że takie mikro-rytuały naprawdę działają.

Dlaczego to takie ważne?

Badania, o których wspomina Aleksandra Belta-Iwacz, są nieubłagane: dzieci przeciętnie wrażliwe wychowane w niesprzyjających warunkach często i tak sobie radzą. Ale te wysoko wrażliwe – jeśli zabraknie im wsparcia – znacznie częściej cierpią na zaburzenia lękowe i depresję.

To ogromna odpowiedzialność. Ale też szansa. Bo jeśli nauczymy je radzenia sobie z emocjami, tworzenia własnych rytuałów spokoju, wsłuchiwania się w siebie – damy im coś, co zostanie z nimi na całe życie.

Psycholożka porównuje to do „skrzyni narzędzi”. W środku są sposoby: oddychanie, rozmowa, rysowanie emocji, ruch, pisanie. Im więcej ich tam włożymy, tym większa szansa, że gdy dorosną, sięgną po to, co najlepiej im pomoże.

Rodzicielstwo to nieustanne ćwiczenie cierpliwości, spokoju i samoświadomości. Ale jeśli wychowujemy dziecko wysoko wrażliwe – to także codzienna lekcja uważności.

Nie chodzi o to, by być idealnym rodzicem. Chodzi o to, by być rodzicem obecnym. Takim, który nie ucisza, nie przyspiesza, nie etykietuje.

Bo dziecko, które czule patrzy na świat, nie jest „trudne”. Jest po prostu bardziej czułe — i potrzebuje, byśmy to wreszcie zobaczyli.

Reklama

Słuchaj pełnej rozmowy w podcaście „Mamy to!” z Aleksandrą Beltą-Iwacz — o emocjach, planach i o tym, jak wychować wysoko wrażliwe dziecko, nie gubiąc po drodze siebie.

Reklama
Reklama
Reklama