Reklama

Każda mama zna ten scenariusz: przychodzą dziadkowie i w ręku mają paczuszkę cukierków, batonika albo lizaka. A potem my zostajemy z wyrzutami sumienia i z dzieckiem, które nie zjadło obiadu, bo w brzuchu znalazło się miejsce tylko na czekoladę. W podcaście z dietetyczką i ekspertką kulinarną Agatą Gwiazdowską usłyszałam zdanie, które mocno zapadło mi w pamięć: „Nasze dziecko to nie śmietnik na TE dobre uczynki”.

Reklama

Dlaczego dziadkowie zawsze mają coś „słodkiego” w kieszeni?

Pamiętam własne dzieciństwo – babcia zawsze miała w szafce czekoladki. To był symbol miłości, troski i bliskości. Dziś, gdy sama jestem mamą, widzę, że historia się powtarza. Moje dzieci nie mogą wyjść od dziadków bez słodkiego „suveniru”. Problem w tym, że te gesty wcale nie są tak niewinne, jak się wydaje.

Zapytałam Agatę Gwiazdowską, mamę i dietetyczkę, jak ona radzi sobie z tą sytuacją. Jej odpowiedź mnie zaskoczyła, bo zamiast walki i zakazów, wprowadziła prostą zasadę, która działa.

„Mamo, mogę?” – proste słowa, które zmieniają wszystko

Agata opowiedziała, że nauczyła swoją córkę, by za każdym razem, gdy dostaje słodycze, przychodziła do niej i pytała: „Mamo, mogę?”. Czasem od razu oddaje słodycz w ręce mamy i mówi: „Mamo, schowaj na później”.

– Chowam tego cukierka, bo mamy jasne zasady – mówi Agata. – U nas słodycze są po pełnym posiłku. I wiecie co? Często Hela zupełnie o nich zapomina. Ale jeśli przypomni sobie po obiedzie, dostaje ode mnie zgodę. To działa, bo nauczyłyśmy się ze sobą dogadywać.

Słuchając tego, pomyślałam, że to genialne w swojej prostocie. Zamiast konfliktu z dziadkami i zamiast zabierania słodyczy „na siłę”, Agata zbudowała z córką relację opartą na zaufaniu.

Babcia potrafi dać więcej niż czekoladę

Najmocniejsze słowa padły jednak na końcu: „Nasze dziecko to nie śmietnik na dobre uczynki”. Ile razy spotkałyście się z tłumaczeniem: „No ale przecież ja chcę mu sprawić radość”? Problem w tym, że cukierek nie jest jedyną formą miłości.

Agata zwróciła uwagę, że babcie i dziadkowie mają dużo więcej „supermocy” niż kupowanie słodkich przekąsek. Mogą opowiedzieć historię z dzieciństwa, zabrać wnuka na spacer, pokazać, jak piec chleb albo nauczyć grać w warcaby. Czekolada naprawdę nie jest potrzebna, żeby dziecko kochało babcię mocniej.

Dogadać się, zamiast walczyć

Słodycze od dziadków to temat, który powraca w wielu domach jak bumerang. Można z nim walczyć, można się kłócić, ale można też – jak pokazuje przykład Agaty – znaleźć sposób, który uczy dziecko samodzielności i daje poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

Słuchając tej rozmowy, pomyślałam, że to właśnie jest klucz: zamiast walczyć na zakazy, spróbować dogadać się z dzieckiem. Bo tak naprawdę nie chodzi tylko o słodycze, ale o budowanie nawyków, które zostaną z nim na całe życie.

Reklama
Reklama
Reklama