Gdy dziecko ciągle krzyczy, monotonnie powtarzaj 1 słowo. Zapadnie cisza jak w kościele
Są takie momenty w macierzyństwie, które wystawiają naszą cierpliwość na poważną próbę. Szczególnie wtedy, gdy maluch wpada w tryb krzyku i nie ma mowy o żadnym porozumieniu. Znam to aż za dobrze.

Krzyk dziecka to nie złośliwość, tylko język emocji
Pamiętam jeden z moich pierwszych wypadów ze starszym synem do supermarketu. Miał niecałe dwa lata, a ja naiwnie wierzyłam, że szybkie zakupy pójdą sprawnie. Wystarczyło jednak kilka minut, żeby mały człowiek postanowił oznajmić całemu światu, że ma dość. Krzyk był tak donośny, że czułam, jak wszyscy patrzą w moją stronę. Czułam się bezradna, zmęczona i zwyczajnie sfrustrowana.
Dziś wiem, że krzyk w tym wieku to nie kaprys, tylko sposób komunikacji. Maluchy mają ogrom emocji, ale ich słownictwo dopiero raczkuje. W wieku około 18 miesięcy potrafią wypowiedzieć kilka prostych słów, ale to za mało, żeby opisać wszystko, co czują. Nic więc dziwnego, że próbują komunikować frustrację w najbardziej dostępny im sposób − poprzez głośny, uporczywy krzyk. I choć z boku może się to wydawać teatralne, to w rzeczywistości jest zupełnie normalne.
Zrozumienie tego to pierwszy krok do odzyskania spokoju. Drugi − to znalezienie strategii, które pozwalają maluchowi poczuć się zauważonym, bez spełniania wszystkich jego zachcianek.
Jedno słowo, które działa jak przełącznik
Nie jestem fanką cudownych trików wychowawczych, bo większość z nich po prostu nie działa. Ale ten jeden mnie zaskoczył. Usłyszałam o nim od psycholożki dziecięcej podczas jednego ze spotkań dla rodziców. Powiedziała wtedy: „Kiedy dziecko krzyczy, spokojnie powtarzaj jedno słowo: wiem”. Brzmiało banalnie. A jednak − spróbowałam.
Kiedy następnym razem mój syn rozpłakał się w sklepie, bo chciał natychmiast wracać do domu, uklękłam przy nim, spojrzałam w oczy i spokojnie powiedziałam: „Wiem”. I jeszcze raz: „Wiem, że chcesz już iść do domu. Rozumiem to”. Coś się w nim zmieniło. Przestał wrzeszczeć, zaczął mnie słuchać. Nie dlatego, że nagle zgodziłam się na wszystko. Po prostu poczuł, że go rozumiem.
To słowo działa jak pomost. Pokazuje dziecku, że jego emocje są zauważone i potraktowane poważnie. Nie bagatelizujemy ich, nie ignorujemy, nie próbujemy zagłuszyć zabawką. Dajemy prosty komunikat: „Widzę cię, słyszę cię”. I często właśnie tego dzieci najbardziej potrzebują.
Pokaż, że rozumiesz
Kiedy moja córka zaczęła krzyczeć o ciastko przed obiadem, spokojnie powtarzałam: „Wiem, że chcesz ciastko. Zjemy obiad, a potem będzie ciastko”. Nie podnosiłam głosu, nie tłumaczyłam się godzinami. Po prostu „wiem” − i konsekwencja. To nie działa od razu, ale z czasem dziecko zaczyna rozumieć, że krzyk nie przynosi rezultatów, a komunikacja − tak.
To słowo ma jeszcze jedną zaletę: uspokaja również nas. Zamiast wchodzić w emocjonalną spiralę razem z dzieckiem, powtarzamy prostą frazę, która porządkuje sytuację. Nie chodzi o magię, tylko o jasny, spokojny przekaz.
Wychowanie malucha to nieustanna lekcja cierpliwości. Krzyki, płacz i emocjonalne wybuchy to etap, przez który przechodzą wszystkie dzieci. Nie da się ich całkowicie uniknąć, ale można je oswoić. Jedno słowo potrafi naprawdę wiele zmienić − zarówno w zachowaniu dziecka, jak i w naszym podejściu. Czasem właśnie prostota okazuje się najskuteczniejsza.
Źródło: babycenter.com
Zobacz też: Ten typ rodzica doprowadza nauczycieli do szewskiej pasji. „Rozwalają nam dzień w przedszkolu”