Gdy dziecko się złości, powtarzam te 3 zdania jak mantrę. Tak unikam porażki
„Muszę to zatrzymać!”, myślałam za każdym razem, gdy moje dziecko zaczynało się złościć. Nie radziłam sobie z jego emocjami, nie radziłam sobie z własnymi. Prosiłam, tłumaczyłam, nawet krzyczałam. Nic nie działało. Aż pewnego dnia przeczytałam o trzech prostych zdaniach, które zmieniły wszystko. Teraz powtarzam je w myślach jak mantrę.

Kiedy moje dziecko wpada w furię, wszystko we mnie krzyczy: „Reaguj natychmiast!”. Bo przecież sąsiedzi słyszą, ludzie patrzą, a ja chcę być tą spokojną, opanowaną mamą, którą wydawało mi się, że powinnam być. Tymczasem dr Aliza Pressman, psycholożka kliniczna i autorka poradnika „The Five Principles of Parenting: Your Essential Guide to Raising Good Humans”, mówi jasno: „To nie jest nagły wypadek”. Przynajmniej nie goni nas niedźwiedź.
1. „Przynajmniej nie goni nas niedźwiedź”
Złość dziecka to nie pożar. Nie wymaga gaszenia jej w sekundę. Nie muszę od razu uciszać, rozwiązywać problemu, wygłaszać mądrych zdań o emocjach. To tylko emocja. Tak, dla dziecka ogromna i czasem przerażająca. Ale dla mnie nie musi być końcem świata. Mogę wziąć kilka głębszych wdechów i zastanowić się nad tym, co robić.
2. „Każda emocja jest w porządku, ale nie każde zachowanie jest w porządku”
To zdanie daje mi dystans. Mój syn ma prawo się złościć, wściekać, płakać. Emocje są w porządku. Ale już rzucanie kubkiem, kopanie mnie czy uderzanie kolegi z piaskownicy – nie. Więc, zamiast mówić „No już, wszystko dobrze”, mówię: „Widzę, że jesteś wściekła. Możesz tupnąć nogą albo uderzyć w poduszkę, ale nie wolno bić”.
3. „Jestem rodzicem, którego moje dziecko teraz potrzebuje”
Dla mnie to najważniejsze zdanie. Bo w takich chwilach mam wrażenie, że jestem beznadziejna, że znowu sobie nie radzę. A wtedy przypominam sobie: „Jestem rodzicem, którego moje dziecko teraz potrzebuje”. Nie idealnym. Nie zawsze spokojnym. Ale obecnym, dostępnym, gotowym dać wsparcie.
Czytaj też: Gdy dziecko kłamie, nigdy nie mów tego 1 słowa. Niestety dziadkowie uwielbiają je powtarzać
Powtarzam te zdania jak mantrę
Dziś, gdy mój syn zaczyna krzyczeć, tupać i rzucać zabawkami, czuję, jak we mnie też rośnie fala gniewu. Ale zanim powiem coś, czego będę żałować, biorę głęboki oddech i w myślach powtarzam: „To nie jest nagły wypadek. Jestem wystarczająco dobrym rodzicem”.
Dr Aliza Pressman podkreśla, że dziecko w złości potrzebuje przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa. Jeśli widzi, że dorosły również traci kontrolę, czuje się jeszcze bardziej samotne i przerażone. Ale jeśli obok niego stoi ktoś spokojny, kto oddycha miarowo i nie krzyczy, złość powoli opada.
Czasem powtarzam te zdania dziesięć razy. Mówię je sobie, czasem na głos, czasem w głowie. Kiedy jestem wystarczająco wyregulowana, umiem poradzić sobie z tym, co czuje moje dziecko.
Wtedy podchodzę, przytulam je i mówię: „Widzę, że było ci bardzo trudno”. I nagle okazuje się, że wcale nie jestem beznadziejną mamą. Jestem po prostu człowiekiem, który uczy się być spokojem dla swojego dziecka – każdego dnia od nowa.
źródło: cnbc.com
Zobacz także: Nie mówię dziecku „nie płacz”. Mam inny sposób, by ukoić jego emocje