Gdy masz dość wrzasków dziecka, zagrajcie w grę o lwie. Maluch od razu się uspokoi
Każdy rodzic zna ten moment, gdy czuje, że zaraz oszaleje od pisków i krzyków swojego dziecka. Nie pomaga tłumaczenie, prośby ani spojrzenia ludzi dookoła. A jednak istnieje prosty sposób, który potrafi w kilka chwil odwrócić uwagę malucha i sprawić, że zamiast wrzeszczeć, zaczyna szeptać.

Nie będę udawać, że mam w sobie nieskończone pokłady cierpliwości. Były dni, gdy moje dzieci potrafiły urządzać koncerty tak głośne, że sąsiedzi z pewnością wiedzieli, co jemy na obiad. Najgorzej było w miejscach publicznych — w sklepie, na przystanku czy w poczekalni. Czułam wtedy na sobie wzrok ludzi, jakby każdy myślał: „Nie potrafi zapanować nad własnym dzieckiem”.
Lew kontra myszka − metoda na złość
Najtrudniejsze w takich chwilach jest zachowanie spokoju. Krzyk dorosłego tylko nakręca sytuację. Dziecko nie rozumie, że chcemy je uciszyć — widzi jedynie, że to swoista „bitwa na decybele”. A przecież nie o to chodzi. Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy jedna z mam podzieliła się ze mną prostą, a jednocześnie genialną grą.
Pewnego dnia, kiedy znów byłam o krok od utraty cierpliwości, spróbowałam czegoś nowego. Zamiast mówić: „Cicho!”, spojrzałam na mojego malucha i powiedziałam z pełną powagą: „Zróbmy zawody. Kto potrafi ryknąć jak lew najgłośniej?”.
W jego oczach pojawił się błysk. W jednej chwili zapomniał, dlaczego w ogóle krzyczał. Stanęliśmy naprzeciwko siebie i przez kilkanaście sekund ryczeliśmy jak stado lwów. Było głośno, ale śmiech i energia rozładowały napięcie. Po chwili powiedziałam: „A teraz sprawdźmy, kto potrafi być jak myszka i szeptać najciszej na świecie”.
To był moment przełomowy. Z krzyczącego malucha synek w sekundę zmienił się w skupionego zawodnika, który próbował wyszeptać każde słowo ciszej ode mnie. Zabawę powtarzaliśmy jeszcze wiele razy i za każdym działała — bez awantur, bez stresu, bez poczucia bezsilności.

Dlaczego ta metoda na złość tak dobrze działa?
Dzieci często krzyczą nie dlatego, że chcą nabroić, tylko dlatego, że mają ogromną potrzebę ekspresji. Krzyk to dla nich naturalna forma komunikacji i wyrażania emocji. Jeśli próbujemy je uciszyć krzykiem, jedynie pokazujemy, że zwycięża ten, kto jest głośniejszy.
W zabawie w lwa i myszkę dajemy im coś więcej: szansę, by rozładować emocje w bezpieczny sposób i jednocześnie przekierować ich uwagę. Dziecko czuje się zauważone, zaangażowane i potraktowane poważnie. To działa znacznie skuteczniej niż pouczanie czy groźby.
Co więcej, taka zabawa może ewoluować. Po etapie szeptania często przechodzimy do innych aktywności: zakrywamy uszy, robimy głupie miny, podskakujemy jak żabki albo udajemy różne zwierzęta. Krzyk przestaje być centralnym punktem, a staje się jednym z wielu elementów radosnej zabawy.
I jeszcze najważniejsze, co chciałabym przekazać: nie przejmujcie się spojrzeniami innych. Każdy rodzic był w tej sytuacji. Lepiej skupić się na dziecku i wspólnym wyjściu z kryzysu niż na opiniach obcych ludzi.
Zobacz też: Każą 3-latkom chodzić do toalety samodzielnie. „Paniom nie chce się paprać”