Reklama

Wysoka wrażliwość – cztery cechy, które ją zdradzają

Jak tłumaczy Aleksandra Belta-Iwacz, wysoką wrażliwość można rozpoznać po czterech głównych cechach.

Reklama

Pierwsza to wyczulenie na bodźce – i to nie tylko te, które łatwo zauważyć.

– Dziecko może wejść do babci i powiedzieć: „babciu, a ten wazonik stoi pięć centymetrów dalej” – mówi ekspertka.

To czujność na zapachy, dźwięki, światło, dotyk. Drobiazg, który dla większości ludzi jest niezauważalny, dla WWO potrafi być sygnałem alarmowym.

Druga cecha to łatwość przestymulowania.

– Skoro tak łatwo te bodźce do dziecka docierają, to jego baterie szybciej się wyczerpują niż u innych – tłumaczy Belta-Iwacz.

Za jasno, za głośno, za bardzo – to codzienność wielu wysoko wrażliwych osób. To, co z zewnątrz może wyglądać jak marudzenie, często jest po prostu reakcją przeciążonego układu nerwowego.

Trzeci element to refleksyjność. Aleksandra nazywa ją „byciem małym filozofem”.

– Takie dziecko potrafi zadawać pytania, nad którymi my sami się nie zastanawiamy: dlaczego niebo jest niebieskie, a świat taki, jaki jest. Ma w sobie coś poetyckiego, patrzy głębiej, czuje inaczej.

Czwarta cecha to duża reaktywność emocjonalna.

– Emocje u tych dzieci widać od razu. Są żywe, intensywne, prawdziwe – mówi psycholożka. Radość, zachwyt, smutek czy złość – wszystko widać jak na dłoni.

Czy z WWO się rodzimy?

Aleksandra podkreśla, że badacze obserwują oznaki wysokiej wrażliwości nawet u niemowląt.

– Dla mnie to trochę magia, ale rzeczywiście są eksperymenty, które pokazują, że pewne reakcje widać już u maluszków – mówi.

W praktyce rodzice zaczynają to dostrzegać zwykle w drugim lub trzecim roku życia dziecka – wtedy, gdy emocje i bodźce zaczynają mocniej się ujawniać.

Jednocześnie Belta-Iwacz zaznacza, że nie chodzi o przyklejanie etykietek.

– To, że myślimy o dziecku jako o wysoko wrażliwym, nie musi oznaczać diagnozy. Chodzi o to, żeby zauważyć, że reaguje inaczej i pomóc mu radzić sobie ze światem, który jest dla niego głośniejszy, jaśniejszy, bardziej intensywny.

Jak wygląda codzienność z wysoko wrażliwym dzieckiem?

– Rodzice często mówią, że to rollercoaster i nieustanna czujność – przyznaje ekspertka. Bo nigdy nie wiadomo, co dziś okaże się „tym bodźcem”, który wszystko wywróci do góry nogami.

Z pozoru zwykły poranek może wyglądać tak:

Dziecko budzi się w złym humorze, choć nic złego się nie wydarzyło. Czasem wystarczy szpara w zasłonie, przez którą wpada zbyt mocne światło. Albo skarpetki, które wczoraj były idealne, dziś „drapią” i trzeba je odwrócić na lewą stronę, żeby nitki nie dotykały skóry.

Ale w tej samej codzienności jest też coś niezwykłego.

– Takie dziecko potrafi w jednej chwili rozczulić rodzica. Powiedzieć: „Mamo, uwielbiam, jak twoja skóra jest miękka. Przypomina mi, jak byłem w twoim brzuszku i tam było ciemno i przytulnie” – opowiada Belta-Iwacz.

To właśnie paradoks wysokiej wrażliwości: w jednej chwili złość, krzyk i łzy, a w następnej – czułość, bliskość i słowa, które rozczulają do łez.

Rollercoaster emocji, ale też dar

Życie z wysoko wrażliwym dzieckiem bywa trudne, ale może być też niesamowicie piękne.

– To dzieci, które uczą nas uważności, empatii i zatrzymania się w pędzie codzienności. Pokazują, że świat można czuć mocniej, a nie tylko widzieć – podsumowuje Aleksandra Belta-Iwacz.

Rozmowę z Aleksandrą Belta-Iwacz z Mamologii znajdziesz w podcaście „Mamy to!”:

Reklama

To odcinek o tym, jak wspierać wysoko wrażliwe dzieci – i jak nauczyć się widzieć ich wrażliwość nie jako problem, ale jako wyjątkowy dar.

Reklama
Reklama
Reklama