Koniec Instagrama i TikToka dla dzieci. Totalny zakaz to tylko kwestia czasu
Od dawna przeczuwałam, że coś się w końcu wydarzy. I wygląda na to, że nadchodzi moment, w którym dorośli naprawdę powiedzą „dość” internetowi dla dzieci.

Kiedy usłyszałam o wynikach badań Ipsos, nie byłam zaskoczona, raczej… uspokojona. W końcu ktoś nazwał to, co wielu z nas czuje od dawna. W ankiecie przeprowadzonej w 30 krajach wzięło udział 23 tysiące dorosłych. Wynik? Aż 71 proc. z nich chce, żeby dzieci poniżej 14. roku życia nie miały dostępu do mediów społecznościowych.
To nie jest drobiazg. To sygnał, że świat zaczyna dostrzegać, jak bardzo TikTok, Instagram i inne aplikacje zaczęły kształtować (a raczej deformować) dzieciństwo.
71 proc. dorosłych mówi „stop” dzieciom w sieci
Sama codziennie obserwuję, jak bardzo smartfony wrosły w życie najmłodszych. Wystarczy spojrzeć na dzieci moich znajomych − 10-, 11-, 12-latki, które potrafią godzinami przewijać ekran, śledząc „shortsy” lub „reelsy”. Zamiast rozmów, wspólnego śmiechu czy gry w planszówki − widzę skupione twarze, cienie pod oczami i wyciszone emocje.
To nie jest normalne dzieciństwo. To uzależnienie od dopaminy, od bycia „na bieżąco”.
Gdy TikTok zastępuje rozmowę z rodzicami
Jedna z moich koleżanek, mama dwunastolatki, opowiadała mi niedawno, że jej córka zaczęła nagle zamykać się w pokoju na całe popołudnia. „Myślałam, że czyta” − śmiała się gorzko. Okazało się, że dziewczynka tworzyła filmiki na TikToku, komentując wygląd swoich rówieśniczek. Kiedy koleżanki zaczęły odpowiadać równie złośliwie, rozpętała się miniwojna. Dziecko przestało spać, jadło byle co, płakało bez powodu. Dopiero kiedy rodzice odcięli internet na tydzień, dziewczynka zaczęła znowu wychodzić z pokoju.
Inna historia − chłopiec ze szkoły mojego syna. Spokojny, wrażliwy, zawsze uśmiechnięty. Do czasu, aż zaczęto go dręczyć memami w szkolnej grupie. Niby „dla żartu”, a jednak do dziś unika zajęć dodatkowych w szkole i nie chce spotykać się z kolegami. Kiedy zapytałam swojego syna, dlaczego nikt nie reagował, odpowiedział tylko: „bo każdy się bał, że też zrobią z niego mema”. To mówi samo za siebie.
Z kolei w innej rodzinie, którą znam, rodzice zauważyli, że ich dziecko zaczęło mieć coraz większe problemy z koncentracją. „TikTok nauczył go, że wszystko musi być krótkie i zabawne” − przyznała mama. Nauczycielka w szkole dodała potem, że chłopiec nie potrafi utrzymać uwagi nawet przez kilka minut. Zastanawiam się, ilu z nas widzi podobne zmiany, ale wciąż udaje, że „takie czasy”.
Czy zakaz social mediów to naprawdę rozwiązanie?
Nie mam złudzeń − całkowite odcięcie dzieci od internetu to utopia. Ale wierzę, że można ustalić rozsądne granice. Jeśli badania Ipsos coś nam pokazują, to to, że dorośli na całym świecie mają dość. Widzimy, jak technologia wymknęła się spod kontroli, a dzieci, które dopiero uczą się świata, zostały wrzucone w przestrzeń pełną hejtu, presji i nierealnych oczekiwań.
Regulaminy wielkich platform – YouTube’a, Mety czy X – już dziś mówią jasno: użytkownicy muszą mieć co najmniej 13 lat. Tyle że to martwy zapis. Nie ma prawdziwej weryfikacji wieku, nie ma mechanizmów ochronnych, które działałyby skutecznie. Dziecko zakłada konto w minutę, klikając w „mam ukończone 13 lat”, i wchodzi w świat, którego nie jest gotowe zrozumieć.
My, dorośli, też mamy w tym swoją rolę. To nie tylko wina technologii. Dajemy dzieciom telefony, żeby się czymś zajęły, żebyśmy mogli dokończyć pracę albo mieć chwilę ciszy. Sama kiedyś tak robiłam. Ale potem zobaczyłam, jak bardzo mój syn zaczął reagować nerwowo, gdy mu zabierałam telefon. I zrozumiałam, że granica została przekroczona.

Jak mądrze odłączyć dzieci od mediów społecznościowych
Nie chodzi o to, żeby straszyć. Chodzi o świadomość. W ostatnim miesiącu zrobiłam mały eksperyment — przez dwa tygodnie mój syn nie miał dostępu do telefonu. Początkowo buntował się, nudził, mówił, że „wszyscy inni mogą”. Ale trzeciego dnia zaczął wychodzić z domu, spotykać się z kolegami, grać w piłkę, nawet gotować ze mną obiad. Pod koniec urlopu sam przyznał, że „fajnie było bez tego ciągłego scrollowania”.
I może właśnie od takich małych kroków zacznie się zmiana. Bo jeśli 71 proc. dorosłych na całym świecie mówi dziś „dość”, to znaczy, że nie jesteśmy sami. Być może to początek końca Instagrama i TikToka dla najmłodszych – i początek świata, w którym dzieci znowu mają czas na dzieciństwo.
Zakaz mediów społecznościowych dla dzieci nie jest już mrzonką, lecz realnym tematem debaty. Wyniki badań Ipsos są jak lustro, w którym widać nasze zmęczenie technologiczną rzeczywistością. Mam nadzieję, że tym razem naprawdę coś się zmieni. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?
Zobacz też: Na korepetycje wydaję 500 zł miesięcznie, a córka ciągle ma same tróje. Co robię nie tak?