Mój syn wrócił po pierwszym dniu zalany łzami. Przedszkolanka nie miała prawa o to pytać
Pierwszy dzień w przedszkolu to zawsze ogromne emocje – zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Myślałam, że nasz start przebiegł dobrze, bo adaptacja poszła naprawdę gładko. Tym większy był mój szok, kiedy po powrocie do domu mój czteroletni syn rozpłakał się tak bardzo, że nie mogłam go uspokoić. Okazało się, że przedszkolanka zadała dzieciom pytanie, które dla mojego dziecka okazało się ciosem w samo serce.

Podczas pierwszego dnia pani chciała bliżej poznać grupę i zapytała dzieci, czym zajmują się ich rodzice. Na pozór niewinna rozmowa – dla większości pewnie nawet powód do dumy, by powiedzieć: „mój tata jest policjantem”, „moja mama pracuje w sklepie” czy „mój tata buduje domy”. Ale dla mojego syna to było najgorsze, co mógł usłyszeć.
Jego tata jest praktycznie nieobecny. Odzywa się sporadycznie, czasem zadzwoni, ale na spotkania przyjeżdża bardzo rzadko. Dla dorosłego to pewnie brzmi jak fakt, coś, do czego można się przyzwyczaić. Ale dla mojego czterolatka to rana, o której mówi szeptem, a czasem nie mówi wcale. Gdy cała grupa opowiadała z entuzjazmem o swoich rodzicach, on musiał zmierzyć się z pytaniem, na które nie miał odpowiedzi.
Przedszkole to nie miejsce na takie tematy
Mam żal do nauczycielki, że w ogóle zadała takie pytanie. Przecież nie zna historii rodzinnych dzieci, nie wie, kto ma rozwiedzionych rodziców, kto stracił tatę, a kto w ogóle go nie zna. Takie pytanie może otworzyć w dziecku ogromne poczucie wstydu, żalu czy pustki.
Rozumiem, że pani chciała nawiązać więź i poznać swoich wychowanków. Ale można to zrobić inaczej – pytając o ulubione zabawki, o zwierzaki, o to, co dzieci lubią robić w domu. Nie trzeba od razu wchodzić w tak intymne sprawy, które mogą boleć.
Dzieci mają swoją wrażliwość
Mój syn długo nie mógł się uspokoić. Powtarzał tylko, że „tata go nie kocha”. I wtedy zobaczyłam, jak mocno go to dotknęło. Dla mnie to jasny sygnał – dorośli muszą być ostrożni w tym, o co pytają małe dzieci. To, co dla nas jest zwykłą ciekawością, dla dziecka może być wyzwaniem, którego nie uniesie.
Przedszkole powinno być miejscem, w którym dziecko czuje się bezpiecznie. A takie pytania sprawiają, że zamiast radości pojawia się ból i poczucie inności. Dlatego apeluję: zanim wychowawca zapyta czterolatka o jego rodzinę, niech pomyśli, czy na pewno każdy maluch ma w tym temacie coś do opowiedzenia bez łez w oczach.
Zobacz także: Myślałam, że to moje dziecko będzie płakać w przedszkolu. Okazało się, że płakałam ja