Moja córka przywiozła z Egiptu najlepszą pamiątkę. To nie była muszelka ani bransoletka
Nie kupiła ani jednej rzeczy w sklepie z pamiątkami. Za to wróciła z czymś, co naprawdę zmieniło nasze wakacje i nasze rozmowy.

Wakacje, które miały być idealne
To były nasze pierwsze wspólne wakacje tylko we dwie – ja i moja 10-letnia córka. Egipt – ciepłe morze, słońce, hotel z animacjami. Wszystko, co według katalogów powinno być idealnym urlopem dla mamy z dzieckiem. Miałyśmy spędzać czas razem. A jednak przez pierwsze dni czułam, jak bardzo jesteśmy obok siebie. Ona z telefonem w ręku. Ja z książką, którą i tak co chwilę odkładałam, sprawdzając, co robi.
Niespodziewany przełom
Czekałam na jakiś przełom. Myślałam, że przyjdzie w wodzie, może na wycieczce. Ale przyszło to w najmniej spodziewanym momencie – podczas spaceru po lokalnym bazarze. Obok stoisk z przyprawami i pamiątkami zobaczyłyśmy grupkę dzieci grających w kapsle. Moja córka przystanęła, zapatrzyła się, a potem usiadła na krawężniku. Bez słowa. A chwilę później – zaczęła grać z nimi. W obcym języku. Bez tłumacza. Bez aplikacji.
Najlepsza pamiątka z wakacji
Siedziałam z boku, wzruszona. Widząc ją taką – uważną, zaangażowaną, nieprzyklejoną do mnie – poczułam coś więcej niż dumę. Pomyślałam: „To jest ta pamiątka. Ten moment. Nie rzeczy, tylko relacje”. Po powrocie nie chciała mówić o hotelu. Ale o chłopcu, który nauczył ją triku z kapslem – tak. O dziewczynce, która dała jej kawałek swojego ciasteczka – też. I o tym, jak fajnie było bawić się bez słów, ale razem.
Co zabieramy naprawdę
Dzieci przywożą różne rzeczy z wakacji – muszelki, magnesy, breloczki. Moja córka przywiozła coś innego: doświadczenie, którego nie da się kupić w sklepie. Coś, co zabrała ze sobą w sercu, a nie w walizce. I dla mnie – to było najcenniejsze.