Reklama

Moja córcia ma pięć lat. Jest pogodna, otwarta, łatwo nawiązuje znajomości. Dlatego widok jej zapłakanej twarzy po powrocie z przedszkola był dla mnie szokiem.

Reklama

Okazało się, że przy wejściu do sali jedna z mam – niby troskliwie, niby „z sympatii” – zaczepiła moją córkę. Najpierw jakiś żarcik, śmiech, a potem powiedziała coś, po czym z tej małej twarzyczki nagle zniknął uśmiech.

Nie wiem, czy sama by mi o tym opowiedziała. Ale tego dnia odbierał ją mąż. Widział całą sytuację. Dopytał małą i wtedy usłyszał to zdanie: „Dlaczego twoja mama zawsze odbiera cię tak późno? Gdzie ona właściwie pracuje?” – zapytała kobieta.

„Mamo, czy ja jestem gorsza?”

Na początku córka nie chciała o tym mówić. Dopiero wieczorem, przed snem, spojrzała mi głęboko w oczy i zapytała:

„Mamo, dlaczego siedzę w przedszkolu dłużej niż inne dzieci? Nie lubisz mnie?”.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Tłumaczyłam, że moja praca kończy się później. Że robię to dla nas – żeby miała ubrania, zajęcia dodatkowe, żeby niczego jej nie brakowało. Ale jak wytłumaczyć pięciolatce, że dorosły człowiek może zranić jednym zdaniem? Bo nie pomyślał albo, co gorsza – to mi chciał dopiec. A pięciolatka oberwała rykoszetem.

Nie rozumiem, skąd w nas – rodzicach – tyle oceniania. Zamiast zapytać, czy ktoś potrzebuje pomocy, łatwiej wbić szpilę. Zamiast zrozumieć, że każdy ma inne obowiązki i inne życie, łatwiej rzucić komentarz.

To nie była troska. To była ocena. A jej konsekwencją były łzy mojego dziecka.

Przedszkole to bezpieczne miejsce. Ale rodzice potrafią je zepsuć

Piszę ten list, żeby przypomnieć: przedszkole powinno być miejscem bezpiecznym. Każdy z nas ma swoją historię i swoje powody, dla których odbiera dziecko wcześniej albo później.

Ale żadne dziecko nie powinno płakać przez takie „troskliwe” pytania. Bo naprawdę – dzieci i tak uczą się trudnej sztuki bycia w grupie. Nie dokładajmy im jeszcze ciężaru dorosłych komentarzy i ocen.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama