Reklama

Czy to tylko estetyka? Czy powinnam się martwić, że moje dziecko wybiera czerń zamiast kolorowych ubrań i pokochało zabawkę, którą niektórzy nazywają „demoniczną”? Oto, czego się dowiedziałam – i czego nauczyłam się o własnym dziecku.

Reklama

Wielu rodziców zauważa podobny trend: dzieci między 8 a 12 rokiem życia, tzw. tweensy, coraz częściej porzucają dziecięce ubrania z nadrukiem króliczków i jednorożców na rzecz czerni, oversize’owych ubrań i alternatywnej estetyki: dark academia, kawaii, grunge, e-girl, czy soft goth. Dla nich to nie faza – to tożsamość. To język. To komunikat: „jestem sobą, nie dzieckiem z kreskówki”.

„Córka powiedziała mi, że w różowym czuje się jak przebrana. ‘To nie ja, to ja dla dorosłych’ – stwierdziła. I to było dla mnie przebudzenie” – mówi Magda, mama 11-letniej Leny.

Czerń, z perspektywy dorosłych, bywa kojarzona z buntem, smutkiem, depresją. Ale dla nastolatków odkrywających swoją tożsamość to często po prostu kolor, który nie narzuca nastroju. Nie jest radosny ani infantylny. Jest wolny. Jest „normalny”.

Labubu – zabawka, która nie udaje, że wszystko jest w porządku

Dla wielu dorosłych Labubu to „brzydki stwór”, „coś z horroru”, „dziwna moda z Azji”. Ale dla dzieci – to kultowa postać, która zyskała gigantyczną popularność na TikToku i Instagramie. Labubu nie jest słodki. Jest pomięty, potargany, zły, trochę śmieszny, trochę straszny. Czyli… jak emocje tweensów. Nie da się go zaszufladkować. I właśnie dlatego tak do nich przemawia.

„Syn powiedział, że Labubu wygląda jak on po złym dniu w szkole. Ale że i tak go wszyscy lubią. To jego pierwszy pluszak od trzech lat” – mówi Antek, tata 10-letniego Franka.

To nie jest demoniczna zabawka. To zabawka, która nie udaje, że świat to wieczna radość. I dzieci to czują.

Wielu rodziców, widząc dziecko całe na czarno i Labubu przypiętego do plecaka, wpada w panikę: Czy moje dziecko się buntuje? Czy coś złego się dzieje? Czy powinnam się niepokoić?

Prawda jest taka, że nie zawsze to, co dla nas wygląda niepokojąco, oznacza, że dziecko przeżywa kryzys. Często to po prostu ich sposób na wyrażenie siebie – przez modę, kolory, dodatki. Tak jak my w latach 90. kochaliśmy sztruksy, glany i naszywki Nirvany, tak dzisiejsze dzieci mają swoje estetyki: Labubu, czarne hoodies, mangowe akcenty, beżowo-czarne outfity z second handów.

„Mój syn zna trzy rodzaje czerni. Nosi ‘czarny w stylu Wednesday’ i ‘czarny jak ciemność w anime’. Dla mnie to był koszmar stylizacji. Dla niego – spełnienie” – mówi ze śmiechem Justyna, mama 12-latka.

Rozmowa zamiast paniki

Zamiast zakazywać, oceniać, mówić: „w tym wyglądasz ponuro”, „zdejmij to straszydło”, lepiej po prostu zapytać: „co ci się w tym podoba?” Albo: „co lubisz w Labubu?” Czasem takie pytanie otwiera drzwi do rozmowy, które były zamknięte od dawna.

Bo dzieci tweensowe rzadko przychodzą i mówią: „mamo, chcę być sobą”. One po prostu są sobą – przez to, co noszą, kogo obserwują, co przypinają do plecaka. A naszą rolą jest to zauważyć, zamiast odrzucić.

Nie każde dziecko ubrane na czarno przeżywa trudności. I nie każde dziecko z Labubu to miłośnik mroku. Ale każde dziecko, które w ten sposób coś komunikuje – zasługuje na wysłuchanie.

Nie chodzi o to, by nagle nosić się jak ono, ani żeby polubić Labubu. Chodzi o to, by być obok, kiedy ono szuka siebie. Nawet jeśli robi to w czerni i z potarganym potworkiem przy plecaku.

Reklama

Zobacz także: Wyluzuj i kup dziecku to „diabelskie” Labubu. Tych 3 rzeczy możesz je nauczyć

Reklama
Reklama
Reklama