Na Halloween syn będzie wampirem, a córka czarownicą. Wymażemy się czerwoną farbą. Co w tym złego?
W moim domu Halloween to czas śmiechu, przebieranek i dziecięcej wyobraźni. Nie strachu, demonów ani żadnych „ciemnych mocy”.

Co roku, gdy zbliża się koniec października, w naszym domu zaczyna się małe szaleństwo. Z pudełka z zeszłego roku wyciągamy stare stroje, wstążki, peruki i farby do twarzy. W tym roku mój syn chce być wampirem, a córka – czarownicą. Nie dlatego, że wierzą w straszydła, tylko dlatego, że to dla nich świetna zabawa.
Przebieranki na Halloween zamiast złych duchów
Malujemy twarze czerwoną farbą, przymierzamy peleryny, śmiejemy się do łez, bo córka co chwilę straszy brata, a syn próbuje wbić plastikowe kły, które wypadają mu co minutę. To nasze wspólne, rodzinne chwile. Nie widzę w tym nic złego – wręcz przeciwnie, widzę radość, kreatywność i dziecięcy świat wyobraźni, który w dorosłym życiu zbyt łatwo się traci.
„Nie wypada” – czyli o dorosłych, którzy zapomnieli, jak to jest być dzieckiem
Kiedy powiedziałam w pracy, że moje dzieci idą przebrane za czarownicę i wampira, usłyszałam: „A nie boisz się, że to promuje zło?”. Przyznam, że mnie to zaskoczyło. Halloween to nie rytuał ani modlitwa do diabła, tylko zabawa. Dzieci nie rozumieją tego przez pryzmat religii – dla nich to trochę jak bal przebierańców, tylko z dyniami i latarkami.
Nie uczę ich strachu przed światem, tylko ciekawości. Nie chcę, żeby bali się wszystkiego, co inne, bo ktoś im powiedział, że tak trzeba. Wolę, żeby wiedzieli, że za maską potwora jest kolega z klasy, który po prostu świetnie się bawi.

Wychowanie przez zabawę, nie przez lęk
Dzieci uczą się świata przez zabawę. Jeśli pozwolimy im przebierać się za potwory, wróżki czy duchy, nie znaczy to, że będą czcić zło. To oznacza, że potrafią odróżniać fikcję od rzeczywistości. My, rodzice, możemy im towarzyszyć, tłumaczyć, śmiać się razem i tworzyć wspomnienia.
Kiedyś moja córka zapytała: „Mamo, a czemu niektórzy nie lubią Halloween?”. Odpowiedziałam: „Bo zapomnieli, jak to jest się bawić”. I myślę, że coś w tym jest.
Więc tak – w tym roku znów się wymażemy czerwoną farbą. Upieczemy dyniowe muffinki, zapalimy lampion w kształcie uśmiechniętej dyni i pójdziemy ze znajomymi na spacer po osiedlu. Bo dzieciństwo trwa krótko, a radość z przebierania się za czarownicę czy wampira może być najpiękniejszym wspomnieniem z jesieni.
Zobacz też: Zasiadłyśmy z córką do lektury, a po chwili trzasnęłam książką. Nie zgadzam się na takie rzeczy