Najczęściej powtarzane słowa wakacji. „Nie ma dnia bez tego zdania”
Nie ma na świecie rodzica, który choć raz nie usłyszał tego zdania. A kiedy pada po raz setny w te wakacje, nawet najbardziej cierpliwi mają ochotę uciec na bezludną wyspę.

„Mamo, nudzi mi się” – najczęściej powtarzane słowa lata
Wakacje kojarzą się nam z beztroską, wolnością i dziecięcym szczęściem. Ale prawda jest taka, że w pewnym momencie ten letni luz zaczyna działać na nerwy. Dzieci mają czas, którego my – dorośli – nie mamy. Dzień dłuży im się niemiłosiernie, a my, rozdarte między pracą, obowiązkami a poczuciem winy, słyszymy po raz kolejny: „Mamo, nudzi mi się”.
Nieważne, czy jesteś na plaży, w domu, czy w kolejce po lody – to zdanie może spaść jak grom z jasnego nieba. I zawsze oznacza to samo: ratuj mnie, wymyśl coś, zajmij mnie. Tyle że my, rodzice, mamy wrażenie, że nasz własny mózg przegrzewa się szybciej niż rozgrzana patelnia w lipcowym słońcu.
Kiedy nuda boli bardziej niż komarzy ukąszenia
W moim domu „nudzi mi się” rozbrzmiewa jak syrena alarmowa. Wystarczy, że usiądę z kawą albo próbuję odpowiedzieć na maila – natychmiast ktoś z dzieci wkracza z tym tekstem, jakby w domu nie było ani książek, ani klocków, ani roweru na podwórku. To nie jest wołanie o rozrywkę, to jest test: czy mama znowu da się wciągnąć w rolę animatora kolonijnego.
Czasem mam ochotę odpowiedzieć: świetnie, nuda jest zdrowa!. I wiem, że to prawda – psychologowie powtarzają, że z nudy rodzi się kreatywność. Tylko spróbuj to wytłumaczyć pięciolatkowi, który właśnie oczekuje, że będziesz z nim budować bazę z poduszek, podczas gdy ty marzysz o pięciu minutach ciszy.
Pokolenie, które nie umie się nudzić?
Kiedy byłam dzieckiem, nuda była czymś naturalnym. Pamiętam długie letnie popołudnia, kiedy wraz z koleżankami siedziałyśmy na trzepaku i wymyślałyśmy zabawy z niczego. Teraz mam wrażenie, że dzieci, przyzwyczajone do ekranów, aplikacji i atrakcji na wyciągnięcie ręki, mają dużo mniejszy próg tolerancji na… zwykłą pustkę w planie dnia.
I tu zaczyna się problem. Bo o ile nuda jest potrzebna, o tyle zderzenie dziecięcych oczekiwań z dorosłą rzeczywistością kończy się często konfliktem. My chcemy „świętego spokoju”, oni chcą „coś robić”. A zdanie „mamo, nudzi mi się” staje się symbolem tej różnicy.
Moje sposoby (które czasem działają)
Nie odkryję Ameryki – czasem trzeba po prostu przeczekać. Nie reagować od razu. Pozwolić, by dziecko samo wymyśliło, co dalej. Ale przyznaję, że zdarza mi się też wyciągać asa z rękawa: „nudzi ci się? To posprzątaj pokój”. Zadziwiające, jak szybko nagle znajdują zajęcie.
Innym razem odsyłam ich na podwórko. Albo proponuję: „to opowiedz mi historię”. I wtedy nuda zamienia się w teatrzyk, wymyślone postacie i śmiech. Nie zawsze mam siłę na takie interakcje, ale czasem warto – bo z tych nudnych chwil rodzą się najciekawsze wspomnienia.
Nuda jako lekcja życia
Choć „mamo, nudzi mi się” potrafi być najgorszym dźwiękiem lata, zaczynam wierzyć, że to zdanie ma w sobie coś dobrego. Może właśnie wtedy dzieci uczą się, że nie zawsze ktoś poda im gotową rozrywkę na tacy. Że czasem trzeba się zatrzymać, pokombinować, poszukać w sobie.
A my, rodzice, uczymy się czegoś równie ważnego – odpuszczania. Bo nie musimy być animatorami. Nie musimy mieć gotowej listy atrakcji na każdy dzień wakacji. Możemy pozwolić dzieciom nudzić się, nawet jeśli przez chwilę doprowadza nas to do szału.
Na koniec myślę, że za kilka lat zatęsknimy za tym zdaniem. Bo nadejdzie taki moment, gdy nasze nastolatki będą wolały nudzić się w swoim pokoju z telefonem niż przy nas. I wtedy „mamo, nudzi mi się” zabrzmi jak najpiękniejsza muzyka.
Zobacz także: Te 3 słowa sprawiły, że mój nastolatek mówi mi o wszystkim. Działają za każdym razem