Nastolatki w tych czasach są bezlitosne. „Wystarczyło 1 zdanie przy kasie i opadła mi szczęka”
Stałam w kolejce do kasy i myślałam tylko o tym, żeby szybko wrócić do domu z zakupami. Aż nagle usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn, które sprawiły, że nie mogłam dojść do siebie przez resztę dnia.

To był zwykły dzień. Robiłam zakupy po pracy, zmęczona i z myślami przy obiedzie. Przede mną stały dwie dziewczynki – może trzynaście, czternaście lat. Ubrane w markowe bluzy, pomalowane, z telefonami w rękach. Początkowo nie zwracałam na nie uwagi, dopóki nie zaczęły głośno komentować wyglądu kasjerki.
Głosy z kolejki, których nie zapomnę
„Boże, zobacz, jak ona wygląda. Mogłaby się lepiej ubrać” – powiedziała jedna. Druga dodała: „Jak można się tak pokazywać ludziom, ja bym coś zrobiła z twarzą na jej miejscu”.
Wtedy zamarłam. Spojrzałam na kobietę za kasą – starsza pani, zmęczona, ale uprzejma. Pracowała szybko, z uśmiechem, choć widziałam, że słyszała każde słowo. Tylko spuściła głowę. W oczach miała coś, co ścisnęło mi serce. To było coś między bólem a rezygnacją.
Co się dzieje z tym pokoleniem?
Nie mogłam przestać o tym myśleć. Czy naprawdę nasze dzieci uczą się, że można w ten sposób mówić o drugim człowieku? Na głos? Czy rodzice tych dziewczynek wiedzą, jak ich córki zachowują się poza domem?
Mam dwoje nastolatków i widzę, jak łatwo dziś o brak empatii. Internet pełen jest filmików, w których śmianie się z kogoś daje lajki i popularność. Młodzi chłoną to jak gąbka. Zamiast szacunku uczą się oceniania, zamiast współczucia – drwiny.
Nie chcę generalizować, bo wiem, że są wspaniałe, mądre dzieci. Ale coraz częściej spotykam takie zachowania – w sklepie, w autobusie, w szkole. Jakby coś w nas pękło. Jakbyśmy zapomnieli, że słowa mogą ranić.

Gdzie są rodzice i nasze wartości?
Wracałam wtedy z zakupami i myślałam o swoich dzieciach. Czy ja wystarczająco im tłumaczę, jak traktować innych? Czy nie przegapiłam momentu, kiedy świat zaczął im pokazywać, że wygląd jest ważniejszy niż człowiek?
Chciałabym powiedzieć tym dziewczynom jedno: kiedyś też staniecie po drugiej stronie tej kasy. Też będziecie zmęczone, może bez makijażu, może z troskami na głowie. I wtedy ktoś młodszy, pewny siebie, powie coś podobnego. Może wtedy zrozumiecie.
Nie wiem, czy to wina rodziców, szkół czy mediów. Ale wiem, że jeśli nie zaczniemy rozmawiać z dziećmi o empatii, o szacunku, o zwykłej ludzkiej życzliwości, to stracimy coś bardzo ważnego. Tego dnia w supermarkecie zobaczyłam, że nie chodzi tylko o słowa. Chodzi o to, kim stajemy się jako ludzie. A ja nie chcę, żeby moje dzieci dorastały w świecie, gdzie poniżanie innych jest normalne.
Kasia, mama Marysi i Antka
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: „Rozpuszczasz to dziecko!”. Po tej jednej odpowiedzi psycholożki teściowa zamilkła