Reklama

„Nie mogę wchodzić do łazienki z każdym dzieckiem z osobna”

W liście opublikowanym na mamotoja.pl mama trzyletniego chłopca opisała, że jej syn często wraca z przedszkola z brudną bielizną. Uważa, że wychowawczynie powinny pomagać dzieciom w toalecie, tak jak robią to rodzice w domu. Ten wpis wywołał gorącą dyskusję. Jedna z nauczycielek przedszkolnych nie wytrzymała i przesłała do redakcji swój list, w którym odpowiedziała matce bardzo dosadnie.

Reklama

„Nie jestem w stanie wchodzić z każdym maluchem do łazienki i pilnować, czy dokładnie się podtarł. Mam pod opieką piętnaścioro dzieci. Gdybym miała każdemu poświęcić po kilka minut, nie byłoby mowy o prowadzeniu żadnych zajęć” – napisała do nas pani Agata.

Nauczycielka podkreśla, że nie odmawia pomocy w wyjątkowych sytuacjach, ale codzienne „asystowanie” przy toalecie nie wchodzi w grę. Jej zdaniem przedszkole to miejsce, w którym dzieci uczą się samodzielności, a nauczycielki nie są zastępstwem dla rodziców.

„To rodzice mają nauczyć dziecko podstaw higieny”

W dalszej części swojego listu nauczycielka jasno wskazała, gdzie leży odpowiedzialność:

„To rodzice powinni przygotować dziecko do przedszkola, a więc nauczyć je, jak korzystać z toalety, jak podcierać pupę i myć ręce. Przecież tego nikt za nich nie zrobi. My nie możemy przejąć tej roli, bo wtedy cały dzień spędziłybyśmy w łazience”.

Zwróciła uwagę, że problem nie dotyczy pojedynczych przypadków, lecz staje się coraz bardziej powszechny. „Rodzice coraz częściej wysyłają dzieci do przedszkola z założeniem, że panie je wszystkiego nauczą. A my nie jesteśmy od wyręczania, tylko od wychowania i edukacji” – dodała.

Przyznała też, że takie sytuacje bywają kłopotliwe również dla dzieci. Maluchy wstydzą się prosić o pomoc, denerwują się, gdy coś im nie wychodzi, a to może prowadzić do nieprzyjemnych wpadek.

„Jest różnica między wsparciem a wyręczaniem”

Nauczycielka zaznaczyła, że nie chodzi o brak empatii czy chęci pomocy. „Gdy dziecko się pobrudzi albo naprawdę potrzebuje wsparcia, oczywiście reagujemy. Ale nie możemy wyręczać każdego malucha w podstawowych czynnościach. To po prostu fizycznie niewykonalne” – wyjaśniła.

Słowa pani Agaty pokazują szerszy problem: granicę między obowiązkami rodziców a wychowawców. Coraz częściej rodzice oczekują, że przedszkole przejmie rolę, którą kiedyś pełnił dom. Tymczasem nauczyciele, często pracujący w przepełnionych grupach, próbują zachować równowagę między edukacją, bezpieczeństwem i praktycznymi obowiązkami.

„Chciałabym, żeby rodzice zrozumieli, że przygotowanie dziecka do przedszkola to nie tylko kupienie plecaka i kapci. To także nauczenie go samodzielności w łazience. Dla dobra dziecka” – zakończyła nauczycielka.

Reklama

Zobacz też: „Droga mamo, tak się czuję po całym dniu w przedszkolu. Dlatego przy Tobie wybucham”

Reklama
Reklama
Reklama