Nauczycielka: „Zapytałam 4-latkę, dlaczego chodzi w pieluszce. Odpowiedź mnie wmurowała”
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Od lat pracuję z dziećmi i wiem jedno – to dorośli często nie pozwalają im dorastać, nawet w tak prostych sprawach jak pożegnanie pieluszki.

Jestem nauczycielką w przedszkolu od kilkunastu lat. Śledzę dyskusje, które pojawiają się na mamotoja.pl na temat pieluch w przedszkolach, i muszę przyznać, że często kiwam głową z niedowierzaniem. Coraz więcej dzieci trafia do nas w wieku 3-4 lat, a wciąż noszą pieluchy, jakby to było coś zupełnie normalnego.
4-latka wyjaśniła, dlaczego nosi pieluchę
Nie chodzi mi o sytuacje wyjątkowe – dzieci z trudnościami rozwojowymi wymagają indywidualnego podejścia, i to jest oczywiste. Ale mówię o zdrowych, sprawnych maluchach, które z różnych powodów nadal nie korzystają z toalety. Często słyszę od rodziców: „Jeszcze zdążymy”, „Nie chcę go stresować”, „To dla nas wygodniejsze”. Tymczasem dla dziecka takie odwlekanie ma ogromne znaczenie – odbiera mu samodzielność i poczucie sprawczości.
Niedawno podeszłam do jednej z dziewczynek z mojej grupy. Ma cztery lata, jest bystra, ciekawa świata, świetnie radzi sobie z zabawami manualnymi. Zapytałam ją delikatnie: „Kochanie, a dlaczego ty jeszcze chodzisz w pieluszce?”. Spojrzała na mnie poważnie i odpowiedziała: „Mama mówi, że jestem za mała”.
Przyznam, że mnie zamurowało. Jak za mała? Czteroletnie dziecko doskonale potrafi zasygnalizować swoje potrzeby. Widzę to każdego dnia: potrafi poprosić o picie, zawołać koleżankę, poskarżyć się na niesprawiedliwość. A jednocześnie mama przekonuje ją, że nie jest gotowa na nocniczek.
Ta sytuacja nie jest wyjątkiem. Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy, że ich słowa mają ogromną moc. Jeśli dziecko słyszy, że „jest za małe”, zaczyna w to wierzyć. Przestaje próbować.

Rodzice, nie zabierajcie dzieciom samodzielności
Nie piszę tego z pozycji kogoś, komu zależy na własnej wygodzie. Dla mnie to część pracy – pomagam, zmieniam pieluchy, rozumiem, że każde dziecko ma swoje tempo. Ale jednocześnie widzę, jak bardzo te „drobne” decyzje dorosłych wpływają na dzieci.
Kiedy pozwalamy czterolatkowi wciąż chodzić w pieluszce, wysyłamy mu jasny komunikat: „Nie dasz sobie rady”. Tymczasem przedszkole to miejsce, gdzie dzieci uczą się samodzielności – i to przynosi im ogromną radość oraz dumę. Widzę błysk w oczach dziecka, które pierwszy raz samo pójdzie do toalety, samo się ubierze czy umyje ręce.
Nie chodzi o to, żeby robić z tego wyścig, ale żeby nie odbierać dzieciom możliwości rozwoju. Odpieluchowanie to nie przykry obowiązek. To krok w stronę samodzielności i pewności siebie.
Małgorzata
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Zobaczyła twarz dziecka w żłobku i się wściekła. „Wezwałam rodziców w trybie pilnym”