Reklama

Choć nikt z nas nie uczył się w szkole, jak obchodzić się z emocjami, to życie – i rodzicielstwo – szybko weryfikuje te braki. Najczęściej wtedy, gdy trzylatek rzuca się z krzykiem na podłogę, a my, zmęczone po nieprzespanej nocy, mamy ochotę zrobić to samo.

Reklama

Dobra wiadomość jest taka, że radzenia sobie ze złością można się nauczyć. I że wcale nie trzeba być mistrzynią zen, by przekazać tę wiedzę dziecku. Wystarczy pięć prostych technik – które działają także na dorosłych.

Jak radzić sobie ze złością?

Złość to emocja, która mówi: „coś jest nie tak”. To ważna informacja, a nie coś, co należy tłumić. Kiedy dziecko złości się, bo ktoś zabrał mu zabawkę, to sygnał, że jego granice zostały naruszone. Kiedy dorosły się złości, bo partner znów nie wyjął naczyń ze zmywarki, to znak, że czuje się niewidzialny i niedoceniany.

Problem nie leży w samej emocji, ale w tym, co z nią zrobimy. Dlatego, zamiast mówić „Nie złość się”, warto powiedzieć: „Widzę, że jesteś zły. Zobaczmy, co możemy z tym zrobić”.

1. Balon złości – nauka przez ciało

Złość często zaczyna się w ciele: napinają się mięśnie, przyspiesza oddech, rośnie ciśnienie. Dzieci nie zawsze potrafią to nazwać, ale świetnie reagują na zabawy, które pomagają rozładować napięcie.

Jedna z najprostszych i najbardziej skutecznych metod to zabawa w „balon”. Mówisz dziecku:
– Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jesteś balonem. Wdychaj powietrze powoli, balon się napełnia… Jeszcze trochę… A teraz: PUSZCZAMY POWIETRZE!

Dzieci uwielbiają tę zabawę, bo pozwala im poradzić sobie z napięciem bez oceniania. A przy okazji – uczą się pracy z oddechem.

2. Kącik spokoju, nie „karny jeżyk”

Wielu rodziców stosuje „karny jeżyk” – miejsce, gdzie dziecko ma „przemyśleć swoje zachowanie”. Problem w tym, że dziecko w emocjach nie ma zdolności do refleksji – ma za to potrzebę bycia zrozumianym.

Zamiast karnego miejsca, stwórzcie razem „kącik spokoju”. Może być to namiot z koców, fotel z ulubionym misiem, miejsce z kredkami lub książkami. Niech to będzie przestrzeń, do której dziecko idzie nie za karę, tylko by zadbać o siebie. I niech wie, że ty też czasem tam siadasz, kiedy jesteś wkurzona.

3. Rysowanie emocji

Dzieci często nie umieją nazwać swoich emocji, ale świetnie je rysują. Jeśli czujesz, że w dziecku aż się gotuje, daj mu kartkę i powiedz:
– Pokaż mi swoją złość. Narysuj, jak wygląda. Jaki ma kolor? Czy ma oczy? Czy jest głośna?

To genialny sposób, by uzewnętrznić to, co trudne – a potem... porwać kartkę, zgnieść ją albo zamienić w potworka, któremu można powiedzieć: „Mam cię, złości!”. Czasem wystarczy narysować emocję, by odzyskać nad nią kontrolę. U dorosłych działa równie dobrze – tylko trudniej się przyznać, że mamy ochotę coś porysować, zamiast się wydrzeć.

Czytaj też: Metoda lustra od razu przynosi ulgę. Stosuję ją, gdy dziecko się złości

4. Butelka spokoju

To jedno z najprostszych narzędzi samoregulacji. Do plastikowej butelki wsypujesz brokat, wlewasz wodę i trochę płynu do naczyń lub gliceryny (żeby brokat opadał wolno). Kiedy dziecko jest w emocjach, dostaje butelkę i obserwuje, jak brokat wiruje i opada.

Mechanizm jest prosty: skupienie wzroku i uwagi na wirujących drobinkach pomaga wyciszyć układ nerwowy. Działa jak medytacja dla najmłodszych. Ale uwaga – wiele mam przyznaje, że same też sięgają po butelkę, kiedy mają dość. I bardzo dobrze.

5. Rytuał „złość wychodzi z rąk i stóp”

Dzieci (a często i dorośli) nie wiedzą, co mają zrobić z tą całą energią. Dlatego warto wprowadzić prosty rytuał, który pomoże ją fizycznie rozładować – na przykład:
– Stajemy na szeroko rozstawionych nogach. Machamy rękami, jakbyśmy strzepywali z nich złość. Tupiemy nogami. Wydajemy dźwięk: „Aaaaaa!”. Potem bierzemy wdech i siadamy.

To nie magia. To fizjologia. Tak właśnie ciało odzyskuje równowagę. Dzieci to łapią szybciej niż dorośli – bo są bliżej ciała niż głowy.

Dziecko cię obserwuje. Cały czas

Możesz mówić dziecku o emocjach godzinami, ale ono i tak uczy się najwięcej przez obserwację. Jeśli widzi, że mama potrafi powiedzieć: „Jestem teraz zła, muszę chwilę pooddychać”, to właśnie tego się nauczy. Jeśli widzi tylko krzyk i frustrację – też to zapamięta.

Nie chodzi o bycie idealną. Chodzi o pokazywanie drogi. A jeśli zdarzy ci się wybuchnąć (bo się zdarzy) – pokaż też, jak się przeprasza i bierze odpowiedzialność. To również część procesu.

Złość nie musi być końcem świata – może być początkiem rozmowy. Te proste narzędzia są jak emocjonalna apteczka. Warto ją mieć pod ręką. Dla dziecka. Dla siebie. Dla relacji, która nie musi być idealna – wystarczy, że będzie prawdziwa.

Reklama

Zobacz także: Gdy dziecko się złości, powtarzam te 3 zdania jak mantrę. Tak unikam porażki

Reklama
Reklama
Reklama