„Nie przesadzajmy, to tylko bajeczka”. Tak przedszkola niszczą 3-latki
Rodzice coraz częściej bagatelizują problem ekranów w przedszkolach. Jedna z mam postanowiła napisać do redakcji list, w którym opisuje swoje doświadczenia i frustrację. „Mam wrażenie, że zamiast wychowywać i rozwijać dzieci, przedszkola uczą je siedzenia przed telewizorem” – podkreśla.

„Nazywają mnie nawiedzoną”
Autorka listu nie kryje, że jej oburzenie zaczęło się od sytuacji w jednej z facebookowych grup dla rodziców. „Zapytałam, czy normalne jest to, że w przedszkolu mojej córki codziennie puszczane są bajki. Zamiast odpowiedzi, dostałam falę komentarzy w stylu: nie przesadzaj, to tylko bajeczka. Jedna z mam napisała wręcz, że jestem nawiedzona” – opisuje.
Kobieta przytacza też kilka komentarzy, które mocno ją dotknęły:
- „Rozumiem, że u was w domu tylko głucha cisza i żadnego telewizora?”
- „No tak, stała się tragedia, bo dziecko popatrzyło na ekran przez pół godzinki.”
- „Nie rozumiem, co w tym złego, u nas w domu 4-latka ogląda TV, kiedy chce.” (!)
Jak dodaje, najbardziej zabolało ją to, że inni rodzice nie widzą problemu. „Nie chodzi o to, że dziecko raz na jakiś czas obejrzy kreskówkę. Ale codziennie? I to filmy, które kompletnie nie są dostosowane do wieku trzylatków, takie jak Lilo i Stitch czy Vaiana? To nie są bajeczki dla maluszków” – zaznacza w liście.
Bajka zamiast zabawy i książki
Autorka przekonuje, że w przedszkolu powinny dominować zajęcia rozwijające wyobraźnię – czytanie książek, zabawy w grupie, prace plastyczne. „Kiedy pytam moją córkę, co robiła w przedszkolu, często słyszę: oglądaliśmy bajkę. I nie jest to jednorazowa sytuacja, to codzienność” – relacjonuje.
Eksperci wielokrotnie podkreślali, że dla małych dzieci kluczowe jest doświadczanie świata wszystkimi zmysłami. Kontakt z ekranem nie tylko nie wspiera tego rozwoju, ale wręcz może go hamować. Mimo to wielu rodziców uważa telewizor za wygodne rozwiązanie. „Mam wrażenie, że dla niektórych to wręcz atut – dziecko spokojne, panie mają chwilę dla siebie. Ale przecież to nie o to chodzi w przedszkolu” – pisze matka.
Głos, którego nie wolno lekceważyć
List, który trafił do naszej redakcji, pokazuje ogromny rozdźwięk między rodzicami. Jedni nie widzą problemu w codziennym seansie, inni – jak autorka – ostrzegają, że to droga na skróty, która odbija się na dzieciach. „Nie chcę, żeby moje dziecko spędzało godziny przed telewizorem. Chcę, żeby rozwijało się w sposób naturalny – przez zabawę, rozmowy, książki. Przedszkole nie powinno zastępować wychowania bajką” – podsumowuje.
Jako redakcja parentingowa podzielamy ten głos. Trudno nie zauważyć, że wygoda dorosłych staje się często ważniejsza niż dobro najmłodszych. A przecież trzylatki czy czterolatki są niezwykle wrażliwe na to, co im fundujemy każdego dnia. Warto więc zastanowić się, czy w przedszkolach telewizor to naprawdę konieczność – czy jedynie droga na skróty, której konsekwencje poniosą dzieci.
Zobacz też: Nauczycielka: po 1 pytaniu dzieci rumienią się po uszy. Rodzice, weźcie się do roboty