O świcie przyszła wiadomość z przedszkola. Zostawiłam syna w domu, żeby oszczędzić mu łez
Nie jestem mamą idealną, choć bardzo się staram. A jednak są dni, kiedy mam wrażenie, że wszystko robię nie tak. Tak właśnie było dziś. Rodzice przedszkolaków doskonale wiedzą, jaki dzień wypada 15 września – Dzień Kropki. Od dziś ja też już będę pamiętać.

Poranki w naszym domu bywają trudne – wstawanie, marudzenie, poszukiwania skarpetek czy ulubionej zabawki, a do tego moja praca z tyłu głowy. Dziś jednak wszystko szło jak po maśle. Synek obudził się w dobrym humorze, sam zjadł owsiankę. Pomyślałam, że to będzie spokojny, dobry dzień, kiedy nagle zawibrował telefon.
Na ekranie wiadomość z grupy przedszkolnej na WhatsAppie. Otwieram i czytam: „Przypominam, że dziś Dzień Kropki – będziemy robić pamiątkowe zdjęcia, pamiętajcie, proszę, o ubrankach w kropki dla dzieciaczków”. Kolana się pode mną ugięły. Zapomniałam.
Postanowiłam, że zostaniemy w domu
Jak mogłam o tym zapomnieć? Kartka z informacją przecież wisi na lodówce. Próbowałam szybko przejrzeć w głowie zawartość szafy. Nic. Żadnej koszulki w groszki, żadnych spodenek, nawet jakiejś mojej apaszki, żebym mogła mu przewiązać jako pasek do spodni.
Spojrzałam na synka – był uśmiechnięty, dumny, że udało nam się tak sprawnie ogarnąć poranek. I nagle wyobraziłam sobie jego minę, gdyby w przedszkolu okazało się, że wszystkie dzieci są ubrane w kropki, a on wygląda zwyczajnie. Wyobraziłam sobie, jak pyta mnie szeptem, dlaczego on nie ma kropek. Jak patrzy na kolegów i koleżanki z zazdrością.
Mogłam kombinować – narysować kropki markerem na zwykłej bluzce, a może wyciąć papierowe i przypiąć agrafką. Ale wiedziałam, że nie zdążymy, a i tak wyglądałoby to na prowizorkę. Było już późno, za chwilę musielibyśmy wychodzić. I wtedy podjęłam decyzję – Nikoś zostaje dziś w domu.
Czy to naprawdę była ochrona?
Pracowałam przy komputerze, on bawił się obok. A ja co chwilę zerkałam na telefon, czy nie ma zdjęć z przedszkola. W końcu się pojawiły – roześmiane dzieci w kolorowych kropkach, całe grupy ubrane jak wesołe kropeczkowe orszaki. I wtedy zabolało mnie jeszcze bardziej. Bo on mógł być częścią tego dnia. Mógł czuć radość, a nie tylko moją niepewność.
Zamiast radości, że mogę spędzić czas z synkiem, czułam, że go zawiodłam. Nie przez to, że zapomniałam o przedszkolnym święcie – takie rzeczy zdarzają się każdemu rodzicowi. Bardziej przez to, że zamiast uczyć go radzenia sobie w trudnych sytuacjach, ja go przed nimi schowałam.
Teraz, kiedy emocje już trochę opadły, zadaję sobie pytanie: czy ja go ochroniłam, czy raczej nauczyłam, że gdy coś idzie nie tak, to najlepiej się wycofać? Że jak nie mamy tego, co inni, to lepiej w ogóle nie uczestniczyć?
Może właśnie dziś powinnam zaprowadzić go do przedszkola w zwykłej koszulce, uśmiechnąć się i pokazać, że to nic złego. Że czasem można być innym i to nie czyni nikogo gorszym. Że udział liczy się bardziej niż strój.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz także: Syn będzie chodzić do przedszkola w pampersie nawet cały rok. Mam w nosie krzywe spojrzenia przedszkolanek