Obejrzałam z synem „Squid Game”. Powiedział tylko 1 słowo i wtedy zaczęłam płakać
Jako matka 10-letniego chłopca czuję się załamana i winna. Pozwoliłam mojemu synowi obejrzeć serial, którego nie powinna widzieć żadna osoba w jego wieku. Zrobiłam to, bo chciałam być tą matką, która rozumie, która nie jest zbyt surowa i nie traktuje swojego dziecka jak dziecko, a raczej jak równorzędnego partnera. Okazało się, że w moim przypadku to był błąd, który, niestety, bardzo mnie teraz boli.

Chciałam być wyluzowaną mamą
Syn od dłuższego czasu opowiadał o serialu „Squid Game”, o którym mówiły wszystkie jego koleżanki i koledzy w szkole. Widziałam, jak bardzo chciał go obejrzeć, bo wiedział, że większość jego rówieśników już go widziała. Czułam, że to moment, w którym muszę wykazać się zrozumieniem. Nie chciałam być matką, która zakazuje wszystkiego, nie rozumie jego świata. W końcu tak głośno mówiło się o tym serialu, a ja przecież nie chciałam, by moje dziecko czuło się wykluczone.
Mimo że słyszałam ostrzeżenia, że to serial przeznaczony dla osób co najmniej 16-letnich, postanowiłam, że obejrzymy go razem. Myślałam, że będę w stanie zapanować nad tym, co ogląda moje dziecko. W końcu miałam przy nim być, mogłam mu wytłumaczyć, co się dzieje, podjąć dyskusję, jeśli coś mnie zaniepokoi. Chciałam być tą otwartą mamą, która chce wiedzieć, co dzieje się w głowie jej dziecka, a nie tą, która zamyka drzwi do tego, co współczesny świat ma do zaoferowania.
Po obejrzeniu – strach i milczenie
W trakcie seansu nic nie mówił. Ani słowa. Żadnego komentarza, żadnego pytania. Zastanawiałam się, czy zrozumiał, co się dzieje, czy to może po prostu za trudne dla niego. Byłam pewna, że w końcu zacznie rozmawiać, dzielić się swoimi przemyśleniami. Jednak gdy skończyliśmy ostatni odcinek, on tylko spojrzał na mnie, a w jego oczach nie było ciekawości ani podekscytowania. Jedyne, co powiedział, to jedno słowo: „Straszne”. I w tym było wszystko, czego nie byłam w stanie zauważyć podczas oglądania.
Wiedziałam wtedy, że popełniłam ogromny błąd. Miałam łzy w oczach. Mój syn był wystraszony, wstrząśnięty tym, co zobaczył. To, co miało być wspólnym, rodzinnym doświadczeniem, stało się dla niego traumą, którą ja mu zafundowałam. I to z mojej winy.
Zrozumiałam, że to mój błąd
Patrząc na jego smutną twarz, poczułam ogromny żal. Oczy pełne niepokoju, ciche milczenie, które zagościło w domu – to były efekty mojego „otwartego” podejścia. To nie była odpowiednia chwila, by pozwolić mu na oglądanie czegoś, co nie miało nic wspólnego z jego wiekiem. Wyszedł z pokoju, nie rozmawiając ze mną, a ja zostałam z moimi myślami – pełnymi wstydu i żalu. Chciałam być matką, która zrozumie, która da przestrzeń, ale przez moją naiwność i brak odpowiedzialności naraziłam go na coś, czego nie powinien był doświadczyć w takim wieku.
Zrozumiałam teraz, że rola matki to nie tylko dawanie przyzwolenia, ale także ochrona. Ochrona przed złem tego świata, ochrona przed rzeczami, które mogą przerażać i zasiać w nim strach. W mojej głowie cały czas powraca jedno pytanie: Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam nie zauważyć, że to, co dla mnie może wydawać się „normalne”, dla niego było za trudne, zbyt przerażające?
Będę się starała nauczyć na swoich błędach, ale nie mogę cofnąć czasu. Chciałabym też zwrócić się z tym ostrzeżeniem do innych rodziców: pamiętajcie, nie warto ulegać presji, bo w ten sposób możecie stracić coś, co najważniejsze – zaufanie dziecka, które nie mówi o swoich lękach, ale czuje, że zostało skrzywdzone.
Ania, mama Wiktora
Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.
Zobacz też: „Przyszła z płaczem, bo nie miała majtek”. Opiekunki kolonii ujawniają, co naprawdę dzieje się na obozach