Reklama

„Zamiast wakacyjnej atmosfery – dramat i brzydki zapach” – relacjonuje mama chłopca. Po tym, co zobaczyła na sali zabaw, szybko zmieniła wakacyjne plany syna. Po przeczytaniu jej listu wcale nie dziwię się, że podjęła taką decyzję.

Reklama

Cześć Dziewczyny,

Jestem w szoku po pierwszym tygodniu półkolonii, na które zapisałam mojego Brunka. To on sam wskazał to miejsce, bo jego najlepszy kumpel z klasy spędza tam aż trzy tygodnie. Myślałam, że będzie to fajna odskocznia dla 7‑latka, a okazało się… cóż, delikatnie mówiąc, rozczarowałam się na całej linii. Od czego tu zacząć?

Półkolonie na sali zabaw to dramat

Zaprowadziłam go o ósmej rano, a już przy drzwiach uderzył mnie ciężki zapach. Sala naprawdę nie jest nowa, okien nie ma jak uchylić, a wentylacja najwyraźniej od dawna nie działa. W kątach walały się brudne maty i porozrzucane butelki po soczkach. Opiekunki tylko przechodziły obok. Nad całą grupą dzieci czuwały trzy dorosłe kobiety. Wcale nie dziwię się, że nie miały kiedy tego ogarnąć. Pod koniec dnia były już tak zmęczone, że tylko rozmawiały ze sobą albo siedziały w telefonach.

Warsztaty i posiłki odbywały się co dwie godziny, a poza tym dzieciaki miały pełną swobodę. Przez to nawet pięciolatki odbijały się od zjeżdżalni jak piłki pingpongowe – spocone i zmęczone, a nikt nie zaproponował im wody ani choćby krótkiej przerwy na oddech.

Mój mały dzielnie biegał za starszakami i powtarzał, że to „super zabawa”, ale wieczorem padał na twarz i był zupełnie rozbity. Serio, za takie wakacje płaci się jak za zorganizowany wypoczynek, a dzieci siedzą tam jak w przechowalni. A do tego ten straszliwy hałas – nikt nie wpadł na to, żeby trochę zapanować nad półkolonistami.

Po swojej wpadce mam kilka rad dla rodziców, którzy wciąż szukają fajnych półkolonii:

  • Zanim się zdecydujecie, wpadnijcie zobaczyć miejsce „na żywo” — nie dajcie się zwieść ładnym fotkom na Instagramie;
  • Dopytajcie o harmonogram: przerwy na wodę, czas na wyciszenie;
  • Ufajcie swojemu instynktowi — jeśli coś Was odpycha, to nie musi być tylko przeczucie. I najważniejsze, nie bójcie się mówić organizatorom, jeśli coś Wam nie pasuje.

Jutro rano odbieram Brunka i od razu szukam dla niego sensownej alternatywy.

Przytulam Was mocno,
Kasia (mama wykończonego, ale dzielnego Brunka)

Reklama

Jeśli spotkało Was podobne rozczarowanie, napiszcie do nas na: redakcja@mamotoja.pl.

Reklama
Reklama
Reklama