Okropny sposób karania dzieci w przedszkolu. „Nauczycielki powinny natychmiast przestać”
List jednej z mam poruszył nas do głębi. Opisała sytuację, która wydarzyła się w przedszkolu jej dziecka – i choć wielu dorosłym może się to wydawać „niewinną metodą wychowawczą”, dla maluchów jest doświadczeniem pełnym wstydu, lęku i odrzucenia.

List, który trafił do naszej redakcji, zaczyna się od pozornie zwyczajnego zdania. „Mój czteroletni synek został posadzony na krzesełku w kącie sali, bo pokłócił się z kolegą o klocek. Pani powiedziała, że musi tam siedzieć, dopóki się nie uspokoi” – napisała pani Joanna.
„Usadzili mojego synka na krzesełku, żeby przemyślał swoje zachowanie”
To tak zwane karne krzesełko, metoda wciąż stosowana w wielu przedszkolach, mimo że psycholodzy od dawna podkreślają, że to forma izolacji i upokorzenia.
Autorka listu wspomina, że gdy przyszła odebrać dziecko, zastała je smutne i przygaszone. „Zapytałam, co się stało, a on ze łzami w oczach powiedział: Nie wolno mi było się bawić. Pani kazała mi siedzieć samemu”. Dla czterolatka, który dopiero uczy się rozumieć emocje i relacje z innymi, takie doświadczenie to coś znacznie więcej niż kara – to sygnał, że jego emocje są złe, a on sam nie jest akceptowany.
Karne krzesełko: publiczne upokarzanie zamiast wsparcia
„Kiedy o tym usłyszałam, zrobiło mi się zwyczajnie przykro i wściekłam się jednocześnie” – pisała dalej mama. „Nie mogłam uwierzyć, że w XXI wieku nauczycielki nadal uważają, że dziecko należy odizolować, zamiast z nim porozmawiać”.
To nie był pierwszy raz, kiedy w tym przedszkolu zastosowano podobną metodę. Inni rodzice w rozmowach z panią Joanną przyznali, że ich dzieci są wysyłane na „krzesełko do przemyśleń” za różne zachowania – od krzyków po niechęć do sprzątania zabawek. Nie ma znaczenia, czy dziecko zrobiło to z emocji, zmęczenia czy zwykłej potrzeby zwrócenia na siebie uwagi. W efekcie maluchy zaczynają się bać popełniać błędy, zamiast uczyć się, jak reagować na emocje.
Mama próbowała porozmawiać z wychowawczyniami. „Usłyszałam, że to standardowa metoda i działa na większość dzieci. Dla mnie to był szok. Jak może działać coś, co dziecko zawstydza i zostawia samo w trudnym momencie?” – relacjonowała w liście. Kiedy poszła do dyrektorki, rozmowa skończyła się chłodno. „Powiedziała, że skoro nie podoba mi się ich podejście, mogę zmienić przedszkole”.

Dziecko nie potrzebuje kary – potrzebuje pomocy
Jako redakcja w pełni zgadzamy się z tą mamą. Izolowanie dziecka to nie nauka samokontroli, tylko pokazanie mu, że w emocjach zostaje samo. Dla dorosłych „karne krzesełko” może wydawać się łagodnym rozwiązaniem, ale z perspektywy dziecka to sytuacja stresująca i niezrozumiała.
Każdy psycholog dziecięcy powie jasno: w chwili, gdy maluch krzyczy, tupie czy płacze, jego układ nerwowy jest przeciążony. Wtedy właśnie potrzebuje dorosłego, który mu pomoże przejść przez emocje – nie zostawi go w kącie z nakazem „uspokojenia się”.
Autorka listu zakończyła swoje słowa mocnym apelem: „Nie chcę, żeby moje dziecko uczyło się, że gdy czuje złość, ma siedzieć samo. Chcę, żeby wiedziało, że dorosły pomoże mu to zrozumieć. Nauczycielki powinny natychmiast przestać stosować ten sposób karania”.
Co zamiast karnego krzesełka?
Specjaliści podkreślają, że dużo skuteczniejsze są rozmowa, nazwanie emocji i wspólne poszukiwanie rozwiązania. Zamiast wysyłać dziecko do kąta, można powiedzieć: Widzę, że jesteś zły, pomogę ci się uspokoić. Takie podejście buduje zaufanie i uczy, że emocje nie są czymś złym, tylko czymś, z czym można sobie poradzić.
Warto, żeby każda placówka zastanowiła się, czy naprawdę chce uczyć dzieci posłuszeństwa za wszelką cenę, czy może empatii i rozumienia siebie nawzajem. Bo pierwsze wychowuje ludzi uległych, a drugie – mądrych i silnych emocjonalnie.
List tej mamy to ważny głos w dyskusji o tym, jak wychowujemy dzieci w przedszkolach. Metody, które kiedyś uważano za „skuteczne”, dziś coraz częściej pokazują swoje ciemne strony. I dobrze, że coraz więcej rodziców – jak autorka tego listu – ma odwagę powiedzieć głośno: dzieci nie potrzebują kar, potrzebują zrozumienia.
Zobacz też: Jak uspokoić dziecko? Psycholożka ujawnia metodę prostych kroków, które ratują w kryzysie