Reklama

Anna Nurzyńska, popularna blogerka i mama piątki dzieci, wrzuciła na Instagram nagranie z przedszkolnego konkursu na najpiękniejszą dynię. Filmik szybko rozszedł się po sieci, a w komentarzach zawrzało.

Konkurs dla dzieci czy dla rodziców?

Na nagraniu widać rzędy idealnie ozdobionych dyń – jedne mają cekiny, inne złote farby, jeszcze inne wyglądają jak miniaturowe rzeźby. Wszystko dopracowane do perfekcji. „Konkurs dla dzieci z przedszkola. Rodzice mogli pomagać. Ale rodzice za bardzo się wczuli” – napisała Nurzyńska.

Pod jej postem pojawiły się dziesiątki komentarzy:

  • „Niestety tak to wygląda wszędzie”.
  • „Dlatego mój syn nigdy nie wygrywa, bo robi wszystko sam”.
  • „Szkoda, że dorośli odbierają dzieciom radość tworzenia”.

Czytając te wpisy, od razu przypomniałam sobie naszą historię sprzed kilku lat. Konkurs plastyczny w przedszkolu – temat: „Moje ulubione zwierzę”. Mój syn przez dwa dni rysował psa, dumny z każdej kreski. Kiedy przyniósł pracę na wystawę, spojrzał na ścianę i… rozpłakał się. Obok wisiały obrazki jak z ilustracji do książek – cieniowane, wyklejane, idealnie wycięte. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumiał, że to nie dzieci trzymały nożyczki.

Dzieci chcą być zauważone, a nie oceniane

Tamtego dnia wróciłam z nim do domu z ciężkim sercem. Próbowałam tłumaczyć, że nie zawsze wygrywa się za najpiękniejszy rysunek, że liczy się pomysł, praca, zaangażowanie. Ale dla kilkuletniego dziecka to mało pocieszające. On nie rozumiał zasad dorosłego świata – chciał tylko, żeby ktoś zauważył jego wysiłek.

Z biegiem lat widziałam podobne sceny wiele razy. Konkursy na najpiękniejszą ozdobę świąteczną, karmnik, strój z recyklingu… W każdym z nich przemykała ta sama prawda: rywalizują dorośli, a nie dzieci. Prace robione przez rodziców wygrywają, bo są estetyczne, pomysłowe, „na poziomie”. Ale czy naprawdę o to chodzi w zabawie przedszkolnej?

Często słyszę od innych mam, że „dzieci same nie dadzą rady”, „trzeba im pomóc”. Tylko że ta pomoc coraz częściej zamienia się w przejęcie całego zadania. Dziecko trzyma pędzel przez minutę, a potem rodzic kończy, bo „musi być ładnie”. W efekcie dziecko dostaje nagrodę za coś, czego nawet nie stworzyło.

Dlaczego warto odpuścić?

Nie chodzi o to, żeby od razu zrezygnować z konkursów. Dzieci je lubią – są dla nich okazją do pokazania swoich pomysłów i uczą zdrowej rywalizacji. Ale może czas zmienić zasady. Może warto jasno powiedzieć, że prace mają być wykonywane samodzielnie, nawet jeśli będą krzywe, nierówne i niedoskonałe. Bo w tych „niedoskonałościach” właśnie tkwi dziecięca szczerość.

Pamiętam, że po tamtym naszym konkursie długo rozmawiałam z wychowawczynią. Powiedziała mi, że rodzice często czują presję – chcą, żeby ich dziecko dobrze wypadło, bo to w pewnym sensie także ich wizytówka. Ale przecież nie o to chodzi. Dzieci nie potrzebują perfekcji, tylko autentycznego uznania.

Kiedy kilka miesięcy później odbył się kolejny konkurs, postanowiłam nie ingerować. Mój syn zrobił prostą ozdobę z papieru. Nie wygrał. Ale był dumny, że to jego praca. A ja byłam dumna razem z nim.

Może więc zamiast „najpiękniejszej dyni” w przedszkolu, warto wprowadzić kategorię „najbardziej samodzielnej pracy”? A może po prostu nauczyć się cieszyć tym, że nasze dzieci jeszcze wierzą, że konkursy są po to, żeby się bawić, a nie rywalizować z dorosłymi.

Zobacz też: 5 oznak, że twoje dziecko czuje się z tobą bezpieczne. Za nr 2 możesz sobie pogratulować

Reklama
Reklama
Reklama