Przedszkolaki wracają zmęczone jak z fabryki. A rodzice nazywają to rozwojem
„To wyścig dla rodziców, a gdzie w tym dziecko?” – pyta Ala, mama pięcioletniego Aleksa. I dodaje, że właśnie dla dobra syna ograniczyła zajęcia dodatkowe.

„Chciałam, żeby rozwijał się wszechstronnie”
Ala wspomina, że na początku była przekonana, iż robi dobrze. „Na naszym osiedlu oferta zajęć jest ogromna. Sama chciałam zapisać synka na wszystko – ceramika, angielski, basen, piłka, plastyka. Chciałam, żeby rozwijał się wszechstronnie. Ale po kilku tygodniach zauważyłam, że wraca do domu zmęczony, czasem płakał i nie chciał jeść kolacji” – opowiada.
Przyznaje, że miała wątpliwości. „Myślałam: może ja przesadzam? Może tak wyglądają humory w tym wieku?”. Ale codzienny maraton zajęć szybko pokazał, że dla pięciolatka to nie jest ani normalne, ani zdrowe.
Bo z jednej strony chcemy, by dzieci miały „lepszy start niż my”. Z drugiej – coraz częściej widać, że to, co ma być dla nich szansą, jest obciążeniem.
Zajęcia dodatkowe to nie tylko zabawa
„Dzieci powinny mieć czas na zabawę, odkrywanie świata i zwykłe bycie dzieckiem. A nie na siedzenie w sali i wykonywanie poleceń od rana do wieczora” – mówi Ala. Przyznaje, że największą presję czuła ze strony innych mam.
„Już w pierwszym tygodniu września słychać pytania: ‘Alek chodzi już na basen? A gdzie zapisaliście go na angielski?’ A ja stałam w szatni i kiwałam głową, bo nadal trochę mi głupio, że odpuszczam”.
„Chcę, żeby miał dzieciństwo”
Decyzja o rezygnacji z części zajęć nie była łatwa. „Musiałam stawić czoła poczuciu winy, wrażeniu, że czegoś mu odmawiam. Ale teraz widzę różnicę – ma czas na zabawę, na wspólne zakupy i ciastko po przedszkolu”.
Ala przyznaje, że jeszcze nie czuje ulgi. „Dzieci potrzebują przestrzeni na bycie sobą. I chcę, żeby Aleks miał zbalansowane dzieciństwo. Tylko trudno przełknąć to, że wszyscy wkoło chwalą się kolejnymi zajęciami”. Dla synka wybrała logopedię i judo.
A Wy macie już wypełnione grafiki czy też stawiacie na swobodę? Podzielcie się swoimi doświadczeniami w komentarzach lub piszcie na: redakcja@mamotoja.pl.
Zobacz też: Wypisałam dziecko z edukacji zdrowotnej i nazwano mnie dewotką. Gdzie jest wasza tolerancja?