Przedszkolanka odmówiła przewijania dziecka. „Bobasy w pieluchach trzyma się w domu”
Te słowa wbiły mi się prosto w serce. Moje dziecko nie jest gorsze ani za małe, by chodzić do przedszkola. Nikt nie ma prawa kpić z jego pieluszki.

Zamiast wsparcia – krytyka przy drzwiach przedszkola
Jestem mamą, która każdego ranka zostawia w przedszkolu swój największy skarb. Wiem, że adaptacja to trudny moment zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Zamiast ulgi, poczułam jednak falę wstydu i złości. Gdy oddawałam synka rano pod opiekę, usłyszałam od pani przedszkolanki, że ona przewijać go nie zamierza, bo „bobasy w pieluchach trzyma się w domu”. Powiedziała to z uśmiechem, jakby żartowała, ale mnie zagotowało się wewnątrz.
Wiem, że przepisy jasno mówią, iż przedszkole nie ma prawa wymagać całkowitego odpieluchowania przed rozpoczęciem uczęszczania. Każde dziecko rozwija się w swoim tempie i nie można oczekiwać, że wszystkie nagle, w tym samym wieku, będą gotowe na pożegnanie z pieluszką. Jednak w praktyce wygląda to zupełnie inaczej – mamy są poddawane cichym naciskom, a dzieci traktowane z pobłażliwym uśmieszkiem.
Strach o to, jak moje dziecko będzie traktowane
Od tamtej pory, zamiast spokojnie wychodzić z przedszkola, wracam do domu z ciężarem w sercu. Zastanawiam się, czy moje dziecko będzie traktowane równo z innymi, czy może z góry przypisano mu etykietę „tego w pieluszce”. Boję się, że będzie pomijane, że dostanie mniej uwagi, że jego potrzeby będą komentowane pod nosem, a on sam to wyczuje.
Wychowanie malucha to wystarczająco duże wyzwanie – nocne pobudki, choroby, niepewność, czy wszystko robimy dobrze. Przedszkole miało być miejscem, w którym znajdziemy wsparcie, a nie kolejną areną, na której muszę walczyć o szacunek dla mojego dziecka.
Mamo, tato – nie dajcie sobie wmówić, że wasze dziecko jest „za małe”
Rozmawiam z innymi rodzicami i słyszę podobne historie – aluzje, wywracanie oczu, komentarze rzucone niby mimochodem. A prawda jest taka, że dzieci mają prawo chodzić do przedszkola w pieluszkach i nikt nie powinien sugerować, że z tego powodu powinny zostać w domu.
Rodzice potrzebują wsparcia, a nie oceniania. Każdy maluch rozwija się inaczej – jeden zacznie korzystać z nocnika w wieku dwóch lat, inny w wieku czterech. To nie jest powód do wstydu. To naturalny proces, którego nie da się przyspieszyć groźbami czy naciskami.
Zwracam się do redakcji, bo chciałabym, żeby o tym głośno mówić. Żeby inne mamy i inni tatusiowie wiedzieli, że nie muszą się uginać pod presją i że mają prawo domagać się od placówek szacunku oraz realnej pomocy. Przedszkole powinno być miejscem, w którym dzieci czują się bezpieczne, a rodzice są spokojni.
Zatroskana mama
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Marzę, by odbierać dziecko z przedszkola o 22. Krzywda by mu się nie stała, a ja mogłabym odsapnąć