Reklama

„Zakazy zamiast uśmiechu” – co to ma być?

Dostałam od przedszkola dokument, który miał być informacyjny przed wrześniem. Tymczasem pierwsze, co rzuca się w oczy, to lista zakazów. Na czele – malowanie paznokci. Dalej: brak spinek z brokatem, brak błyszczących opasek, zakaz noszenia ulubionych strojów, które wyróżniają dzieci z tłumu. Kiedy to przeczytałam, pomyślałam: czy naprawdę nasze dzieci mają chodzić w workach pokutnych? Czy przedszkole nie powinno być miejscem radości, kreatywności i zabawy?

Reklama

Moja córka ma pięć lat. Uwielbia malować paznokcie razem ze mną, często używamy specjalnych lakierów dla dzieci, które są zmywalne wodą. To dla niej coś wyjątkowego – jak mała chwila luksusu, która sprawia, że czuje się dorosła i szczęśliwa. Nie widzę w tym nic złego. A jednak przedszkole uznało to za problem, zamiast skupić się na tym, co naprawdę ważne – na zabawie, nauce i wspólnym spędzaniu czasu.

Gdzie kończy się troska, a zaczyna przesada?

Rozumiem, że placówka ma swoje zasady, które mają zapewnić bezpieczeństwo i porządek. Ale zakaz malowania paznokci? To już przesada. Nikt nie maluje dzieciom paznokci lakierami z toksynami, nikt nie zmusza do manicure’u rodem z salonu kosmetycznego. To po prostu zabawa, która daje radość.

Jestem wściekła, bo mam wrażenie, że ktoś próbuje na siłę wychowywać moje dziecko według swojego wzorca. A gdzie miejsce na indywidualność? Gdzie przestrzeń na dziecięcą fantazję? Dzisiaj paznokcie, jutro może zakaz kolorowych rajstop, a pojutrze – zakaz uśmiechania się? Brzmi absurdalnie, ale tak właśnie odbieram tę listę.

Dzieci potrzebują wolności, nie kolejnych zakazów

Nie chcę, żeby moje dziecko czuło, że jest gorsze, bo ma odrobinę koloru na paznokciach. Nie chcę, żeby jej dziecięca radość była gaszona przez nadgorliwe przepisy. Wolałabym, żeby przedszkole poświęciło energię na organizowanie ciekawych zajęć, rozmowy o emocjach czy uczenie współpracy, zamiast tworzyć katalog zakazów.

Jako mama czuję rozczarowanie i bunt. Bo przecież naszym zadaniem jest wspierać dzieci, a nie tłumić ich kreatywność. Dlatego pytam głośno: czy naprawdę w imię regulaminu mamy odbierać maluchom niewinne przyjemności?

Alicja


Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.

Reklama

Zobacz też: Matki traktują dzieci jak pionki. „Usiądzie z kim trzeba, a nie z kim chce”

Reklama
Reklama
Reklama