Przyniosłam tort do przedszkola, córka wyła przez godzinę. Wszystko przez jeden gest dyrektorki
Anna jest jedną z tych mam, które biegną przez życie. „Zapominam o strojach na bale przebierańców, zdjęciach grupowych, a babeczki na Dzień Rodziny kupuję w cukierni” – przyznaje w liście do naszej redakcji. Tym razem jednak problemem nie był brak czasu, ale polityka przedszkola.

Mama 5-latki ominęła wrześniowe zebranie w przedszkolu. „To zawsze nuda, omawiamy kalendarz i składki. Nie chciałam znów zwalniać się z pracy” – zaczyna swoją wiadomość. Ale właśnie na tym zebraniu nauczycielka przedstawiła nowe zasady, a wśród nich zakaz słodyczy, nawet na urodzinach.
Urodziny w przedszkolu
„Moja córka od tygodni czeka na swoje urodziny. Sama wybrała tort do przedszkola, oczywiście z dekoracjami i buzią bohaterki Encanto. Chciałam sprawić jej radość. Przyniosłyśmy torcik do szatni, a dziewczynki z grupy krzyczały z zachwytu” – relacjonuje Anna.
Dyrektorka zabrała tort. „Córka wyła godzinę”
Chwilę później wszystko się zmieniło. „Dyrektorka podeszła, zabrała tort i powiedziała, że nie wolno wnosić słodyczy. Córka patrzyła na mnie i zaczęła płakać. Wyła godzinę. A ja siedziałam w szatni jak sparaliżowana” – pisze Anna. W tym roku regulamin przedszkola mówi jasno: żadnych słodyczy. Powód? Alergie, bezpieczeństwo, przepisy sanitarne.
„Rozumiem, że są zasady. Ale nikt mnie wcześniej nie uprzedził” – dodaje Anna. „Gdybym wiedziała, kupiłabym owoce albo zorganizowała coś innego”.
Kobieta przyznaje, że do dziś ma przed oczami swoją córeczkę stojącą wśród kolegów i koleżanek. „Nie chodzi już o ten tort. Chodzi o to, że moja córka poczuła się zawstydzona” – kończy swoją wiadomość. „Zastanawiam się, czy naprawdę nie da się tych zasad wprowadzać tak, żeby dzieci nie cierpiały”.
Mama czuje, że znów zawiodła
Anna przyznaje, że poczuła się winna, ale nie mogła zrobić nic więcej. „Mleko już się rozlało, a dzieci były świadkami” – pisze. Pocieszanie córki zajęło jej blisko godzinę. Jak udało się w końcu zatrzymać łzy?
Obiecała dziewczynce, że wyjdzie z pracy wcześniej, kupi papierowe talerzyki, a z domu przyniesie koc piknikowy. Tort odbiorą z przedszkola i zjedzą go na placyku tuż obok, razem z koleżankami z grupy.
„Uważam, że u personelu jak zwykle zabrakło empatii i zaangażowania. Czasem trzeba pokazać serce” – podsumowuje Anna.
Czy w Waszych placówkach też obowiązują tak surowe zasady? Spotkaliście się z podobną sytuacją? Piszcie do mnie na: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.
Zobacz też: Wrześniowy weekend i wojna o kurtkę. Zrozumiałam, że dzieciństwo kończy się nagle