Reklama

Mam ośmioletnią córkę, która uwielbia rysować. Są wakacje, my już nigdzie nie wyjeżdżamy, więc, zamiast wpatrywać się godzinami w ekran, Ala wybiera kredę i chodnik pod blokiem. Maluje kwiaty, serduszka, czasem całe plansze do gry w klasy. Dla mnie to powód do dumy – bo w świecie, gdzie większość dzieci wolny czas spędza online, ona potrafi znaleźć frajdę w czymś tak prostym i niewinnym.

Reklama

Aż trudno uwierzyć, że w takiej sytuacji można usłyszeć złośliwe komentarze.

„Rozpuszczony bachor”

Ostatnio, kiedy córka rysowała przed klatką, podeszła do mnie sąsiadka. Kobieta na oko po sześćdziesiątce, która i tak od dawna patrzy krzywo na dzieci w naszej okolicy. Zatrzymała się, spojrzała na kolorowe rysunki i warknęła: „Rozpuszczony bachor. Niszczysz mu psychikę, pozwalając na takie rzeczy. A do tego cały chodnik pobazgrany!”.

Zatkało mnie. Stałam przez chwilę bez słowa, bo nie wierzyłam, że dorosła osoba może mieć pretensje o kilka rysunków kredą. Przecież to nie farba w sprayu, nie graffiti na ścianach – deszcz i tak wszystko zmyje. Ale sąsiadka jeszcze dorzuciła: „Za moich czasów dzieci wiedziały, że na chodniku się nie bazgrze. Teraz każdy rozpuszcza, a potem rosną takie potwory”.

W obronie beztroski

Powiedziałam jej spokojnie, że nie zamierzam zabraniać córce rysowania. Że uważam to za coś pięknego, rozwijającego wyobraźnię, lepszego niż siedzenie w domu przed tabletem. Usłyszałam w odpowiedzi tylko pogardliwe prychnięcie.

Ale prawda jest taka, że dla mnie to właśnie takie chwile budują dzieciństwo. Kolorowe kredowe obrazki, śmiech, czas spędzony z koleżankami pod blokiem. Jeśli ktoś uważa, że to „niszczenie chodnika”, to naprawdę nie rozumie, czym jest bycie dzieckiem.

Dzieci muszą mieć przestrzeń

Nie chcę wychować córki w strachu, że ktoś ją zruga za to, że się bawi. Dzieci muszą mieć przestrzeń na kreatywność i swobodę, a nie być traktowane jak intruzi. Dlatego będę bronić jej prawa do takich drobnych radości, choćby każdemu sąsiadowi w bloku przeszkadzał kawałek kolorowej kredy.

Wolę, żeby moje dziecko miało wspomnienia z dzieciństwa pełne kolorów niż świadomość, że musi się podporządkować wszystkim zrzędliwym dorosłym, którzy widzą problem tam, gdzie go nie ma.

Moje dziecko nie jest „rozpuszczone”

Nie czuję się winna. Nie uważam, żeby moja córka była rozpuszczona – wręcz przeciwnie. To mądre, wrażliwe dziecko, które potrafi znaleźć radość w czymś tak prostym jak kreda. A jeśli komuś przeszkadzają rysunki, to może niech spojrzy na świat trochę bardziej życzliwie. Bo naprawdę – są większe problemy niż chodnikowe kwiatki i serduszka.

Reklama

Zobacz także: „Sąsiedzi pienią się, że moja córka rysuje kredą”. Awantura o chodnik na nowym osiedlu

Reklama
Reklama
Reklama