Reklama

Zawsze wydawało mi się, że przedszkole to przestrzeń pełna zabawy, śmiechu, pierwszych przyjaźni i dziecięcej beztroski. I tak w dużej mierze jest. Ale tego dnia przekonałam się, że nawet w wieku 4 lat dzieci potrafią ranić słowem.

Reklama

„Jesteś durna” – to nie są słowa, które maluch sam wymyśli. To echo tego, co słyszy od dorosłych. Może od starszego rodzeństwa, może od rodziców, którzy w emocjach rzucają podobne teksty. I choć dla dorosłego to „tylko” słowo, dla dziecka to cios prosto w serce.

Dzieci uczą się od nas – czy tego chcemy, czy nie

Nie mamy się co oszukiwać – nasze dzieci są naszym lustrem. Widzą, jak rozmawiamy ze sobą, jak komentujemy świat, jakim językiem opisujemy ludzi. Jeśli przy niedzielnym obiedzie mama powie do taty „ale ty głupi jesteś”, to nie ma szans, żeby dziecko tego nie zapamiętało.

Problem polega na tym, że potem to dziecko używa tych słów wobec rówieśników. I nagle czteroletnia dziewczynka musi mierzyć się z poczuciem odrzucenia, bo koleżanka z przedszkola powtarza coś, co usłyszała przy kuchennym stole.

To my dajemy przykład

Kiedy słuchałam opowieści córki, serce mi się ściskało. Bo to nie jej koleżanki są winne. One też są ofiarami – powtarzają to, co same słyszą w domu. To rodzice, my dorośli, kształtujemy język i sposób patrzenia na innych.

Możemy mówić, że to tylko dzieci, że nie rozumieją. Ale one rozumieją aż za dobrze. Widzą emocje, ton głosu, intencję. I uczą się, że wyśmiewanie, obrażanie czy etykietowanie kogoś jest w porządku. A to wcale nie jest w porządku.

Słowa mojej córki były dla mnie bolesną lekcją. Zrozumiałam, że jeśli chcemy wychować pokolenie wrażliwsze i mądrzejsze niż my, musimy zacząć od samych siebie. Bo dzieci nie biorą brzydkich słów z powietrza. One uczą się ich od nas. A to oznacza, że to my uczymy je najgorszego.

Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama