Reklama

Zerwałam kontakt, bo nie mogłam już dłużej patrzeć

Z Anią znałyśmy się od lat. Razem przeżywałyśmy ciążę, wspierałyśmy się po porodach, spotykałyśmy na placach zabaw. Byłam przekonana, że nasze dzieci będą się razem wychowywać i zaprzyjaźnią na długie lata. Niestety, życie pokazało coś innego.

Reklama

Jej syn ma dziewięć lat. Ma też telefon, konto na TikToku i spędza godziny, oglądając filmiki, których – moim zdaniem – dziecko w tym wieku nie powinno nawet widzieć. Nie potrafi się przywitać, nie powie „dzień dobry” dorosłemu, nie spojrzy w oczy, kiedy ktoś do niego mówi. Wspólne wyjścia kończyły się tym, że siedział z nosem w ekranie, a mój syn patrzył na niego zdezorientowany.

Z czasem zauważyłam, że zaczyna naśladować jego zachowania. Przestał słuchać, odpowiadał półsłówkami, chciał oglądać te same filmiki. Wtedy zrozumiałam, że jeśli chcę wychować syna tak, jak sobie to zaplanowałam, muszę podjąć trudną decyzję – odsunąć się.

Nie chcę takiego przykładu dla mojego dziecka

Wiem, że każdy rodzic ma prawo wychowywać po swojemu. Ale dla mnie dobre maniery, szacunek do innych i umiejętność rozmowy są tak samo ważne jak wiedza ze szkoły. Dzieci nie uczą się tego same z siebie. Potrzebują przykładu i codziennych sytuacji, w których widzą, jak się zachować.

Jej syn tego nie dostaje. Nie dlatego, że jest zły – tylko dlatego, że nikt mu nie pokazuje granic. Zamiast rozmów są tablety i telefony. Zamiast wspólnych spacerów — TikTok i shortsy, które kształtują jego wyobrażenie o świecie. I niestety, to widać na każdym kroku.

Nie chcę, żeby mój syn dorastał, myśląc, że takie zachowania są normalne. Nie chcę, żeby brak szacunku, lenistwo i zamknięcie w ekranie stały się jego codziennością. Wolę, żeby uczył się życia wśród ludzi, a nie w wirtualnym świecie.

Boli mnie to, jak zmienia się współczesne dzieciństwo

Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze kilka lat temu wszystko wyglądało inaczej. Dzieci bawiły się razem, rozmawiały, wymyślały zabawy. Teraz coraz częściej widzę grupki dzieci siedzących obok siebie z telefonami w rękach. Każde w swoim świecie, odcięte od reszty.

Martwi mnie, jak będą wyglądały ich relacje w przyszłości. Jak poradzą sobie w pracy, w związkach, w dorosłym życiu, skoro już teraz mają problem z powiedzeniem „dzień dobry”. Mam wrażenie, że tracimy coś bardzo ważnego – prawdziwe dzieciństwo.

Z Anią już się nie spotykamy. Było mi ciężko, ale czuję, że zrobiłam to, co najlepsze dla mojego dziecka. Nie chcę go wychowywać w atmosferze, gdzie wszystko kręci się wokół ekranów. Wierzę, że wartości wyniesione z domu mają znaczenie. I nie zamierzam z tego rezygnować.

Marta


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz też: Zwróciłam uwagę 9-latkom i szybko pożałowałam. Co wyrośnie z tego pokolenia?

Reklama
Reklama
Reklama