Reklama

Dagmara naprawdę czekała na ten tydzień. Synek miał pojechać do ukochanych dziadków na wieś – pierwszy raz sam, bez rodziców. Plan był prosty: trochę swobody dla niej, dużo radości dla niego. „Spakowaliśmy rowerek, ulubioną bluzę i misia do spania. Cieszył się jak nigdy. Odliczał dni” – pisze w liście do naszej redakcji.

Reklama

Ale radość skończyła się szybciej, niż się zaczęła. Po sześciu dniach przedszkolak wrócił do domu ponury, milczący. A potem powiedział coś, co wbiło Dagmarę w fotel: „Mamo, ja już nie chcę jechać do dziadków. Oni są niemili”.

Wakacje u dziadków. Co poszło nie tak?

Niby było fajnie… ale nie tak, jak wymarzył sobie pięciolatek. Dagmara nie słyszała o żadnych kłótniach, nic „wielkiego” się nie wydarzyło. Dziecko miało swoje łóżko, codziennie rosół na stole i mnóstwo spacerów. Tylko jednej rzeczy mu zabrakło – i to właśnie ona zrujnowała cały wyjazd.

„Nie mógł jeździć na rowerze. A kocha to najbardziej na świecie” – pisze Dagmara. „Dziadek powiedział, że się boi. Że nie wypuści dziecka na ulicę, bo jeszcze coś się stanie. Syn nawet nie mógł pojeździć po chodniku. Rower stał przez cały tydzień w garażu, a on tylko na niego patrzył”.

Dla dorosłego to „tylko rowerek”. Dla przedszkolaka – wszystko. Wolność, zabawa, duma, poczucie, że coś potrafi sam. A kiedy to zostaje zabrane bez dyskusji – boli. I zostaje w pamięci.

Dziecko tego nie zapomina

„Dziadek go nie uderzył, nie nakrzyczał. Po prostu zabronił. Ale zrobił to tak, że syn się przestraszył. Mówił mu, że dzieci wpadają pod samochody, że ludzie giną. Nie tłumaczył – straszył. A przecież to jeszcze maluch. On chłonie wszystko, dosłownie wszystko” – pisze Dagmara. Mały poczuł się, jakby zrobił coś złego. I właśnie to – zdaniem Dagmary – zabolało go najbardziej.

„On tam nie miał radości, a tak bardzo kocha ten rower. Po tym tygodniu został tylko strach i pretensje do dziadka. A przecież wakacje u nich miały być przyjemnością” – dodaje.

Dagmara nie chce robić awantur, ale wie, że coś trzeba zmienić. „Dzieci pamiętają takie rzeczy. Dla nas to drobiazg, dla nich – cały świat. Mój syn był podekscytowany wyjazdem, a wrócił z poczuciem, że nie warto” – mówi. I podkreśla najważniejsze: „Dziadek powiedział ‘nie’ tylko raz. I to wystarczyło, żeby dziecko przestało go lubić”. To dowód na to, jak jedno słowo może zepsuć całą relację.

Trzeba wesprzeć Dagmarę – co wy byście zrobili na jej miejscu? Napiszcie do mnie na: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.

Reklama

Zobacz też: Bez wyrzutów jadą na wakacje we wrześniu. „Oszczędzamy tysiące, a dzieci nic nie tracą”

Reklama
Reklama
Reklama