Reklama

Mój syn ma dopiero osiem lat. Jest w drugiej klasie szkoły podstawowej, a ja widzę, że wiele z tego, co serwuje mu szkoła, przerasta jego emocjonalne możliwości. Ostatnio na liście lektur pojawiła się „Dziewczynka z parku” Barbary Kosmowskiej. Niby piękna, wartościowa książka, ale czy naprawdę odpowiednia dla tak małych dzieci?

Reklama

Lektura pełna smutku

Syn usiadł w swoim pokoju, zamknął się i zaczął czytać. Po jakimś czasie usłyszałam płacz. Nie zwykły szloch, ale przeraźliwy, rozdzierający płacz dziecka, które zetknęło się z czymś, czego nie potrafi udźwignąć. W książce mowa o śmierci ojca, o chorobie, o tęsknocie. O trudnych emocjach, z którymi dorosłym bywa ciężko, a co dopiero drugoklasiście.

Musiałam długo go uspokajać, tłumaczyć, że to „tylko książka”, że nie każde dziecko musi przez coś takiego przechodzić. Ale wiem, że te obrazy zostały w jego głowie i długo go nie opuszczą.

Dlaczego nie wybieramy lektur, które budują, zamiast ranić?

Nie jestem przeciwna trudnym tematom. Wiem, że literatura bywa lustrem życia i że prędzej czy później dzieci muszą zrozumieć, czym jest śmierć czy strata. Ale dlaczego wprowadzamy to tak wcześnie? Dlaczego nie wybiera się lektur, które uczą empatii, a jednocześnie dają nadzieję i siłę?

Są piękne książki o przyjaźni, odwadze, marzeniach – takie, które mogłyby zachęcić dziecko do czytania, rozwinąć wyobraźnię i sprawić, że lektura będzie kojarzyła się z czymś przyjemnym, a nie traumatycznym. Tymczasem program serwuje nam opowieści, które wzbudzają lęk i poczucie bezradności.

Nie wiem, czy moje dziecko jeszcze z chęcią sięgnie po kolejną szkolną książkę. A to przecież powinien być czas, gdy rodzi się miłość do literatury. Czy naprawdę musimy zaczynać od tak bolesnych historii?


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz także: Dyrektorka podjęła decyzję w sprawie szatni. Rodzice się pienią, a powinni dziękować

Reklama
Reklama
Reklama