Tak dzieci zostawiły autokar po wycieczce „Wstyd dla rodziców. Wychowują pokolenie jaskiniowców”
Nie spodziewałam się, że zwykła szkolna wycieczka może stać się tematem ogólnopolskiej dyskusji o wychowaniu. Gdy zobaczyłam zdjęcia wnętrza autokaru po podróży uczniów, trudno było mi uwierzyć, że to efekt zachowania dzieci, a nie dorosłych.

Zdarzyło mi się wielokrotnie podróżować autokarami z dziećmi – jako mama, czasem jako opiekunka klasy. Wiem, jak trudno utrzymać dyscyplinę po dniu pełnym emocji, śmiechu i zmęczenia.
Ale to, co zobaczyłam na zdjęciach opublikowanych przez firmę przewozową WAW–TUR z Nasielska, to nie była zwykła „dziecięca beztroska”. To był bałagan, który aż krzyczał o braku szacunku – do pracy innych, do wspólnej przestrzeni i do zasad, które obowiązują każdego podróżnika.
Kiedy kończy się wycieczka, a zaczyna wstyd
Siedzenia poplamione sokiem, rozsypane chipsy, papiery po batonach i napojach, które ktoś po prostu zostawił, jakby sprzątanie po sobie było obowiązkiem kogoś innego. Przewoźnik napisał we wpisie, że w autokarach obowiązuje zakaz jedzenia, a mimo to po tej trasie wnętrze pojazdu wyglądało tak, jakby przejechał przez nie mały huragan.
W sieci zawrzało. Komentarze rodziców, nauczycieli i przypadkowych internautów jasno pokazały, że temat nie dotyczy tylko jednej wycieczki – dotyka codziennej rzeczywistości wychowawczej w wielu domach:
- „Tak teraz wychowuje się dzieci − bezstresowo, ale i bez zasad”.
- „Dużo zależy od opiekunów, to dzięki ich profesjonalnemu podejściu do pracy podróż jest miła, a autokary są czyste, jednak nie wszyscy się angażują i efekty są wtedy takie”.
- „U nas w szkole była zasada: wycieczka się nie kończy, dopóki autokar nie zostanie sprzątnięty i tego pilnowali opiekunowie wycieczek”.
- „To nie wina nauczycieli, tylko rodziców. Dzieci uczą się przez przykład. Jeśli rodzice zachowują się jak jaskiniowcy, to i dzieci będą robiły to samo”.
Wychowanie zaczyna się od codziennych drobiazgów
Dzieci nie uczą się z moralizatorskich rozmów. One patrzą. Patrzą, jak mama wyrzuca papierek po drożdżówce do kosza, albo jak tata zostawia butelkę po napoju na ławce w parku. Patrzą, czy ktoś po sobie sprząta, mówi „dziękuję” i „przepraszam”, czy raczej odwraca głowę, udając, że nic się nie stało.
Podczas podróży te nawyki wychodzą jak na dłoni. Zdarzyło mi się jechać autokarem, w którym dzieci po cichu wpychały papierki za siedzenia albo rzucały butelki pod fotel, a rodzice przymykali na to oko. Z drugiej strony widziałam też dzieci, które po wyjściu zostawiały po sobie porządek, jakby w środku sprzątała profesjonalna ekipa. Różnica? Nie w regulaminie, tylko w wychowaniu wyniesionym z domu.
Nie chodzi o to, żeby dzieci były idealne, ale żeby znały granicę między luzem a brakiem szacunku. Gdy nie uczymy ich sprzątania po sobie, mówienia „dzień dobry” kierowcy czy składania podziękowań, wychowujemy dorosłych, którzy będą myśleli, że porządek to czyjś obowiązek, nie ich.
Szacunek nie kończy się na progu autokaru
Nie da się nauczyć dziecka kultury osobistej w jeden weekend. To długotrwały proces, który zaczyna się od najprostszych rzeczy – od rozmowy, od pokazywania, że wspólna przestrzeń wymaga troski. Jeśli chcemy, by nasze dzieci dorosły na ludzi z klasą, musimy dać im przykład.
Patrząc na zdjęcia z autokaru WAW–TUR, trudno nie czuć złości. Ale może ten incydent stanie się dla nas wszystkich lekcją – przypomnieniem, że wychowanie nie kończy się na wyjściu z domu. Bo to, jak zachowujemy się w miejscach publicznych, mówi o nas więcej niż jakikolwiek post w mediach społecznościowych.
Zobacz też: Za 2-dniową wycieczkę muszę zapłacić 500 zł. Szkoła myśli, że rodzice śpią na pieniądzach