Reklama

Moja córka ma 9 lat i zawsze była bardzo wrażliwa. W tym roku po raz pierwszy pojechała na kolonie – nad jezioro, tydzień bez rodziców. Przyznam, że obie się stresowałyśmy. Ja zastanawiałam się, czy ktoś jej pomoże się ubrać na plażę, czy będzie jadła posiłki, czy wychowawcy zauważą, jeśli coś ją zmartwi. Ona też miała wątpliwości, ale ostatecznie dała się przekonać, że to będzie wielka przygoda i okazja do poznania nowych koleżanek.

Reklama

Kiedy wróciła, była szczęśliwa. Opowiadała o ognisku, że szybko się zaprzyjaźniła z trzema dziewczynkami, z którymi dzieliła domek. Mówiła, że wreszcie odważyła się wejść do jeziora, choć trochę się bała, ale jej ulubiona wychowawczyni była ratowniczką i dodawała jej otuchy. Wydawało mi się, że wszystko poszło idealnie i odetchnęłam z ulgą, że moje dziecko wróciło całe i zdrowe, z pięknymi wspomnieniami.

Niechciana „pamiątka” z kolonii

Niestety, wieczorem czekała mnie przykra niespodzianka. Zauważyłam, że córka się drapie, szczególnie z tyłu głowy, przy karku. Myślałam, że może to podrażnienie od słońca, ale gdy rozczesywałam jej włosy, zobaczyłam, że cała głowa jej się „rusza”. Byłam w szoku. Najpierw poczułam złość, potem bezsilność, a potem znów wściekłość – jak to możliwe, że przez tydzień nikt tego nie zauważył? Czemu nikt do mnie nie zadzwonił? Przecież wszy nie pojawiły się w ostatnich godzinach przed odjazdem.

Jeszcze tego samego wieczoru biegłam do apteki po preparaty, a potem do późnej nocy prałam wszystko, co miała w walizce: ubrania, pościel, ręczniki, nawet torbę i przywiezioną kapibarę. Kolejnego dnia musiałam prać ponownie jej pościel i sprawdzać głowy pozostałych domowników. Cały weekend spędziłam na dezynfekowaniu i czyszczeniu. Córka wstydziła się, płakała i pytała, czy teraz inne dzieci będą się z niej śmiać.

Opiekunowie powinni to kontrolować

Rozumiem, że wszy mogą pojawić się wszędzie – w szkole, w przedszkolu, na koloniach. Ale uważam, że wychowawcy powinni choć raz w czasie turnusu sprawdzić dzieciom głowy. Zwłaszcza w grupie, gdzie dzieci śpią w jednym pokoju, przytulają się, kładą obok siebie na kocach, szaleją na zajęciach terenowych. Takie zaniedbanie powoduje, że problem narasta i rozprzestrzenia się dalej. Inne dzieci też wróciły z wszami, a ich rodzice dowiedzą się o tym dopiero po kilku dniach.

Zamiast wspominać wyjazd z radością, moja córka myśli tylko o tym, że „przywiozła robaki z kolonii”. Jest mi jej strasznie żal. Nie wiem, czy za rok odważę się ją wysłać znowu, skoro nikt nie jest w stanie zareagować na tak oczywisty problem. Przecież to powinien być standard, a nie coś, co rodzic musi wymuszać na organizatorach. Możecie opublikować mojego maila, żeby ostrzec innych rodziców.

Pozdrawiam, Basia

Reklama

Od redakcji

Wakacje w pełni, a to oznacza jedno: nasza redakcyjna skrzynka mailowa zaczyna się zapełniać Waszymi historiami z letnich wyjazdów, obozów i kolonii, pobytów u dziadków czy rozterek dnia codziennego. Jeśli chcesz do nas napisać, czekamy na Twoją historię: redakcja@mamotoja.pl. Możesz również napisać bezpośrednio do mnie: hanna.szczesiak@burdamedia.pl.

Reklama
Reklama
Reklama