Reklama

Czym jest zasada 7-7-7 i dlaczego robi wrażenie na psychologach

Kiedy pierwszy raz usłyszałam o zasadzie 7-7-7, pomyślałam, że to tylko kolejna parentingowa moda. Z czasem odkryłam, że to podejście ma mocne podstawy naukowe. Zasada dzieli rozwój dziecka na trzy etapy: pierwsze siedem lat to zabawa, kolejne siedem – nauczanie, a ostatni okres, od 14. do 21. roku życia, to przewodnictwo. Badania pokazują, że taki sposób wychowywania jest zgodny z tym, jak rozwija się mózg, emocje i kompetencje społeczne dziecka.

Reklama

Pierwsze siedem lat: zabawa jako fundament rozwoju

Kiedy słyszę, że „dziecko powinno się uczyć od najmłodszych lat”, zawsze mam wrażenie, że coś nam umyka. Pierwsze siedem lat życia to przecież czas zabawy – i to właśnie zabawa staje się fundamentem, na którym buduje się dalszy rozwój.

Gdy moje dzieci były małe, potrafiły godzinami układać klocki, rysować czy wymyślać własne gry. Długo myślałam, że powinnam podsuwać im ćwiczenia z literami i liczbami. Tymczasem badacze z Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej w publikacji pt. „The Power of Play” tłumaczą, że ta „beztroska” zabawa to najlepsza inwestycja.

Badania naukowców cytowane na timesnownews.com jasno pokazują, że zabawa wspiera funkcje wykonawcze, rozwój językowy i zdolności matematyczne. Co więcej – poprawia strukturę i funkcje mózgu, zwłaszcza w korze przedczołowej, odpowiedzialnej za podejmowanie decyzji czy kontrolę emocji. Dziś wiem, że te godziny spędzone na budowaniu domków z kart były o wiele ważniejsze, niż kolejne karty pracy w przedszkolu.

Od 7 do 14 lat: czas nauczania i odkrywania świata

Drugi etap zaczyna się w wieku szkolnym. To właśnie wtedy dzieci są gotowe, żeby uczyć się w bardziej uporządkowany sposób. Kiedy moja córka miała siedem lat, zauważyłam, że zaczęła pytać o rzeczy, których wcześniej w ogóle nie dostrzegała: dlaczego coś działa tak, a nie inaczej, skąd się biorą emocje, jak rozmawiać z innymi, kiedy pojawiają się konflikty.

To nie był przypadek. Badania psychologa J.A. Durlaka, przytoczone przez timesnownews.com, pokazują, że faza nauczania sprzyja uczeniu się społecznemu i emocjonalnemu. Dzieci w tym wieku mają większą zdolność rozumienia i porządkowania informacji, a także budowania relacji. Zauważyłam, że to właśnie wtedy rozmowy przy stole – o szkole, kolegach, ale też o uczuciach – dawały im więcej niż najlepszy podręcznik.

Ten etap to czas, kiedy jako rodzice możemy być przewodnikami po świecie wiedzy i wartości. Nie tylko uczymy, jak rozwiązać zadanie z matematyki, ale też pokazujemy, jak radzić sobie z niepowodzeniem czy jak współpracować z innymi. To lata, które decydują o tym, czy dziecko wejdzie w dorosłość pewne siebie i otwarte na ludzi.

Od 14 do 21 lat: doradztwo i przestrzeń do samodzielności

Najtrudniejsza faza? Dla mnie – zdecydowanie tak. Kiedy dzieci wchodzą w wiek nastoletni, naturalnym odruchem rodzica jest chęć trzymania ich mocno za rękę. Ale zasada 7-7-7 mówi jasno: od ok. 14. roku życia nasze dzieci nie potrzebują już prowadzenia krok po kroku. One potrzebują doradztwa i przestrzeni, żeby podejmować własne decyzje.

Zgodnie z badaniami przytaczanymi przez timesnownews.com, nastolatki zachęcane do wyrażania własnych poglądów w dyskusjach rodzinnych rozwijają większą autonomię i kompetencje społeczne. To otwiera oczy. Nie chodzi o to, żeby odsunąć się od dziecka całkowicie, ale żeby stać się doradcą, a nie kierownikiem.

Dzieci mają uczyć się na własnych błędach, a rodzice – choć serce czasem podpowiada coś innego – starać się nie ingerować za mocno. Gdy dzieci proszą o radę, warto dzielić się doświadczeniem, ale nie narzucać gotowych rozwiązań. To ich czas na budowanie własnej niezależności.

Dlaczego zasada 7-7-7 ma sens

Podoba mi się w tej metodzie to, że nie jest sztucznym systemem, ale naturalnym odzwierciedleniem etapów rozwoju. Pierwsze lata to zabawa, bo dziecko chłonie świat wszystkimi zmysłami. Kolejne lata to nauka, bo zaczyna rozumieć zasady i szukać odpowiedzi. Ostatnia faza to doradztwo, bo dojrzewa do tego, żeby samodzielnie decydować o swoim życiu.

Kiedy spojrzę na własne doświadczenia, widzę, że ta zasada pozwala mi zachować równowagę. Nie muszę udawać idealnej mamy, która ma scenariusz na każdy dzień. Wystarczy zaufać procesowi i dostosować się do etapu, w którym są moje dzieci. Efekt? Mam nadzieję, że wychowam osoby, które potrafią myśleć, działać i brać odpowiedzialność za swoje decyzje.

Źródło: timesnownews.com

Reklama

Zobacz też: Kiedy kobieta mówi: „nic się nie stało”. Psychologia wyjaśnia, co naprawdę czuje

Reklama
Reklama
Reklama