Ten 1 sposób wymazuje złość dziecka jak gumka. Wystarczy powiedzieć 2 słowa i emocje opadną
Czasem wystarczy naprawdę niewiele, żeby burza uczuć w małej głowie zaczęła cichnąć. Ten prosty sposób nie wymaga specjalnego szkolenia, tylko odrobiny odwagi i konsekwencji.

Pamiętam, jak byliśmy na wakacjach nad morzem, zmęczeni upałem, piaskiem i tłumami. Mój syn, wtedy sześciolatek, chciał jeszcze jedne lody, a ja, jak to mama, próbowałam zachować zdrowy rozsądek. Odpowiedziałam spokojnie, że już wystarczy, a on w sekundę zmienił się w kipiący wulkan. Krzyk, tupanie, łzy i słowa, które zabolały: „Nienawidzę cię!”.
Złość dziecka nie jest „buntem” − to wołanie o bliskość
Pierwszym odruchem było powiedzieć coś ostrego w odpowiedzi albo odwrócić się na pięcie. W końcu przez lata słyszeliśmy, że dziecko powinno „znać granice” i że takie zachowania są „niewłaściwe”. Ale wtedy przypomniałam sobie rozmowę z psychologiem szkolnym sprzed kilku miesięcy. Powiedział mi coś, co zostało ze mną do dziś: „W trudnych chwilach nie tłumacz, nie moralizuj. Po prostu powiedz: kocham cię”.
Zabrzmiało banalnie. Ale spróbowałam. Powiedziałam spokojnie, patrząc mu w oczy: „Kocham cię”. Nie raz. Kilka razy, spokojnie, bez krzyku. I stało się coś niezwykłego − w oczach mojego dziecka pojawiło się zdziwienie, potem ulga. Łzy nie zniknęły od razu, ale napięcie zaczęło topnieć jak lody na słońcu.

Dlaczego te dwa słowa działają na złość jak emocjonalna gumka?
Dzieci nie mają jeszcze narzędzi, żeby radzić sobie z emocjami tak jak dorośli. Kiedy są złe, często krzyczą rzeczy, których wcale nie czują. Słowa „Nienawidzę cię” nie są deklaracją, tylko desperackim „Pomóż mi, nie radzę sobie”. W takich chwilach potrzebują nie wykładu ani groźby, tylko poczucia bezpieczeństwa.
„Kocham cię” działa jak przypomnienie: bez względu na wszystko jesteś dla mnie ważny. To komunikat, który trafia głębiej niż jakiekolwiek racjonalne tłumaczenia. Nawet jeśli dziecko chwilowo się buntuje, te dwa słowa budują pomost, po którym może wrócić do spokoju.
Zauważyłam, że kiedy powtarzam je spokojnie, bez dramatów, dziecko przestaje walczyć. Nie zawsze natychmiast, ale zawsze szybciej niż wtedy, gdy próbuję „wygrać” kłótnię. Co więcej − po takich sytuacjach często samo przychodzi się przytulić, jakby ten most naprawdę działał.
Sposób na złość: rodzic po stronie dziecka
Co ważne, ten sposób nie oznacza, że zgadzamy się na wszystko. Nie chodzi o to, żeby dziecko „rządziło” sytuacją. Chodzi o to, żeby w trudnych emocjonalnie momentach czuło, że rodzic jest po jego stronie. A to daje niesamowite rezultaty, zwłaszcza wtedy, gdy emocje są naprawdę silne.
Powtarzanie tych dwóch słów to nie trik, tylko codzienna praktyka. Wymaga cierpliwości i konsekwencji, ale nie kosztuje nic. A zmienia bardzo dużo − i w dziecku, i w nas samych. Bo w gruncie rzeczy, każdy z nas − mały czy duży − potrzebuje w trudnych chwilach usłyszeć, że jest kochany.
Zobacz też: Nauczyciele powinni czytać lektury na głos w klasie. „Nie każdy 8-latek zna litery”