Ten trik uratował nasze pierwsze poranki w przedszkolu. Wystarczy kartka papieru
Mój synek płakał codziennie – w domu, w szatni, czasem dopiero pod salą. Żadne rozmowy nie pomagały. Aż w końcu ciocia z przedszkola wpadła na patent, który zmienił wszystko.

Poranki pełne łez i niepokoju
Nie byłam gotowa na to, że adaptacja przedszkolna będzie aż tak trudna. Ja – dorosła, opanowana, z toną porad parentingowych przeczytanych wcześniej – kompletnie nie wiedziałam, jak pomóc mojemu 4-letniemu synowi. Każdego ranka budził się z płaczem, powoli jadł śniadanie i powtarzał tylko jedno pytanie: „A kiedy mnie odbierzesz?”.
Tłumaczyłam, mówiłam: „po obiedzie”, „jak skończycie spacer”, „po podwieczorku” – ale dla niego to były tylko puste słowa. Małe dziecko nie ma jeszcze poczucia czasu jak dorosły. To, co dla mnie oznaczało „za trzy godziny”, dla niego było wiecznością. W szatni tulił się do mnie tak mocno, że trudno było go oderwać. Ciągle pytał, kiedy po niego przyjdziemy. A kiedy w końcu znikał za drzwiami sali, ja szłam na przystanek i płakałam.
Nie pomagały rozmowy, nagrody, małe zabawki na koniec dnia. I wtedy wydarzyło się coś zupełnie zwyczajnego, a zarazem magicznego.
Jeden zegar i cała zmiana
Pani Kasia, ukochana „ciocia” z przedszkola, w końcu powiedziała: „Może to narysujemy?”. Wzięła kartkę, narysowała zegar i spytała, o której go odbierzemy. Powiedzieliśmy, że o 14:30. Zaznaczyła to na cyferblacie i razem z synkiem podzielili zegar na mniejsze części do pokolorowania.
Zrobili tak następnego dnia. A potem jeszcze kolejnego. Najpierw kolorowali zegar co godzinę – razem odhaczali czas, który już minął. Po kilku tygodniach wystarczało jedno spojrzenie na kartkę. Po dwóch miesiącach – sama informacja „znowu 14:30, pamiętasz?” – i był spokój. Rytuał dał mu coś, czego wcześniej mu brakowało: kontrolę. Punkt odniesienia. Bezpieczeństwo.
Dziś mój syn ma pięć lat. Czasem nadal prosi, żeby pani Kasia narysowała zegar. Zwłaszcza gdy ma gorszy dzień, gdy wraca po weekendzie albo chorobie.
Kartka papieru, która daje przedszkolakowi spokój
Jeśli też macie trudne poranki, spróbujcie tej metody. Nie kosztuje nic, a może zmienić wszystko. Oto trzy sprawdzone sposoby:
1. Narysujcie to przed wyjściem
Rano, jeszcze przed wyjściem, narysujcie z dzieckiem zegar. Zaznaczcie na nim kolorami upływające godziny – do momentu odbioru. Zabierzcie kartkę do przedszkola i dajcie ją pani. To świetny most między domem a salą.
2. Rysowali od razu po wejściu do sali
Jeśli dziecko łatwiej rozmawia z nauczycielką, poproście, by wspólnie rysowali zegar w przedszkolu. Możecie też ustalić jeden kolor „na dziś”, którym dziecko będzie zakreślać kolejne godziny.
3. Kółka i naklejki dla najmłodszych
Dla maluchów prostsza wersja: narysujcie tyle kółek, ile godzin zostaje w przedszkolu. Dajcie dziecku zestaw naklejek – co godzinę wkleja jedną. To pomaga im zrozumieć, że czas mija, a odbiór jest coraz bliżej.
Ale uwaga – ta metoda działa tylko wtedy, gdy dotrzymujecie słowa. Jeśli obiecujecie odbiór o 14:30, bądźcie tam o 14:30. Dla dziecka ta godzina to nie tylko liczba – to lina ratunkowa i połączenie z rodzicem.
Z czasem przedszkole stało się dla niego bezpieczną przystanią. Ale wszystko zaczęło się od jednej kartki papieru, kilku kredek i odrobiny zrozumienia. Czasem to właśnie te najprostsze rzeczy działają najlepiej.
Zobacz także: Nauczycielka przedszkolna: „Już mi się odechciewa tej pracy. Tak rodzice psują nam adaptację”