To pokolenie wyginie i będzie to wina rodziców. Zdjęcie z przystanku smutnym dowodem
Myślałam, że to zwykłe zdjęcie, takie jak setki innych w internecie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że pokazuje coś, co może zdecydować o przyszłości naszych dzieci.

Pokolenie, które nie widzi drugiego człowieka
Patrzę na to zdjęcie i czuję ogromny smutek. Kilkoro nastolatków siedzi obok siebie na ławce, ale tak naprawdę są gdzieś indziej – każdy we własnym świecie, zamkniętym w małym ekranie. Tuż obok stoi starsza pani. Nikt nawet nie podniósł wzroku, nikt nie pomyślał, żeby ustąpić miejsca. To drobny gest, który dla drugiego człowieka znaczy bardzo wiele, a dziś staje się rzadkością.
Zastanawiam się, gdzie się podziała empatia, którą jeszcze w moim dzieciństwie wpajano od najmłodszych lat. Mówiono nam: pomóż starszemu, przepuść w kolejce, ustąp w tramwaju. Dziś? Dzieci są tak pochłonięte technologią, że nawet nie zauważają, co dzieje się wokół nich.
Technologia zamiast wychowania
Nie mam nic przeciwko telefonom, bo to narzędzie, które może być przydatne. Problem zaczyna się wtedy, gdy ekran staje się substytutem rodzica, wychowawcy, przewodnika. Zamiast rozmawiać, tłumaczyć i dawać przykład, coraz częściej podajemy dziecku smartfon, żeby „mieć chwilę spokoju”. W efekcie wychowujemy pokolenie, które świetnie zna najnowsze aplikacje, ale nie potrafi powiedzieć „dzień dobry” sąsiadowi czy zauważyć, że komuś obok trzeba pomóc.
Przeraża mnie to, że nasze dzieci stają się emocjonalnie samotne, nawet kiedy siedzą w grupie. Brakuje im prawdziwych relacji i zwykłej wrażliwości na drugiego człowieka. A przecież to właśnie my – rodzice – powinniśmy być pierwszym przykładem. Jeśli nie uczymy, nie wymagamy, nie pokazujemy, to skąd młodzi mają wiedzieć, jak zachować się w takiej sytuacji?
Rodzice – obudźmy się, zanim będzie za późno
Nie mam złudzeń – jeśli nic się nie zmieni, to pokolenie naprawdę „wyginie” w sensie wartości. Będzie świetnie radziło sobie w świecie wirtualnym, ale kompletnie zagubi się w realnym życiu. Już teraz widać, jak wielu młodych ludzi nie potrafi rozmawiać twarzą w twarz, unika kontaktu wzrokowego, nie umie okazać empatii.
Nie zrzucajmy winy na szkołę czy nauczycieli. To my odpowiadamy za to, jakie wartości przekazujemy. To my powinniśmy dawać przykład – ustępując miejsca, pomagając, rozmawiając z dzieckiem o sytuacjach, które widzimy na ulicy czy w autobusie. I to my powinniśmy ograniczać czas spędzany przed ekranami, bo inaczej przez całe dzieciństwo i młodość będą uciekać w piksele, a świat wokół nich stanie się obcy.
Może jeszcze ktoś się zatrzyma i zastanowi? Myślę, że jeszcze możemy coś zmienić. Jeszcze możemy nauczyć dzieci, że drugi człowiek zawsze jest ważniejszy niż powiadomienie na ekranie telefonu. Ale jeśli tego nie zrobimy – będziemy mogli winić tylko siebie.
Hanna
Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.
Zobacz także: Z rozpoczęcia roku wróciłam zażenowana. Rodzice są leniami i w ogóle nie myślą o dzieciach